Pięknie praca wykonana po dowództwem Alfonso Gomeza-Rejona od strony produkcyjnej wygląda, bo fantastyczna scenografia, zabawy operatora i montażysty oraz nieprzeszarżowana na szczęście
ingerencja obróbki komputerowej mogą się obiektywnie podobać. Ale fabularnie jest to robota prześlizgująca się po
temacie w ekspresowym tempie, bez większego zainteresowania psychologicznym
właściwościami pojedynku pomiędzy tandemem Tesla/Westinghouse, a Edisonem. To jest wizualnie perełka,
przyjemność z obcowania z obrazem jest ogromna i widać, że pomysłów na
realizację w tej kwestii było multum i bardzo starannie cyzelowano, które z nich
wypadną najbardziej okazałe. Problem jednak polega na tym, że rozpisanie fascynującej
historii w scenariuszu nie nadążyło za wartością artystyczną strony będącej pożywką dla zmysłu wzroku. Ja przynajmniej zachwycony działaniami operatora i scenografów nie
bardzo potrafiłem maksymalnie zaangażować się w ten w istocie niezwykle
pasjonujący pojedynek, nawet jeśli aktorska praca też nie pozostawiała wiele do
życzenia. Innymi słowy, aż tak jakbym sobie życzył nie zaiskrzyło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz