Staram
się zrozumieć co jest powodem, że starszy z braci Scott raz takim
majstersztykiem powali jak Gladiator, American Gangster czy żeby wprost do
żelaznej klasyki przejść Blade Runner, by równie często zdopingować do
bezlitosnej krytyki za sprawą Prometeusza czy G.I. Jane. Zagadka, może ktoś mądrzejszy
mi wytłumaczy! Mieć taki kapitalny warsztat plus całą hollywoodzka machinę
produkcyjną na zawołanie i od czasu do czasu takimi klocami zasmrodzić sobie reputację. Rzecz niezrozumiała! Jak okoliczności pozwolą to kiedyś jeszcze imiennie zganię
te cuchnące odpady, a piać z zachwytu będę pisząc o diamentach. Dziś o czymś
pomiędzy będzie, chociaż nie – w przypadku Body of Lies tylko jedną mam uwagę o
charakterze negatywnym. To cholernie rozczarowujące odczucie, że ogląda się spektakularnie
wyprodukowany hicior, a człowiek od czasu do czasu przyłapuje się na zerkaniu
ile jeszcze do końca. To tak frustrujące i trudno wytłumaczalne, bo od strony
technicznej nie ma się absolutnie czego czepiać. Są wyborne role Marka Stronga
(Pan starannie ułożone włosy) i Russella Crowa (Pan brzusio), równie dobre całej obsady
drugoplanowej i może nie porywająca ale z pewnością solidna DiCaprio. Jest
zajmujący scenariusz, autentyzm wzbudzający klimat, z egzotycznym sznytem
muzyka i niesamowicie widowiskowe wybuchy, strzelaniny, pościgi i te wszystkie
bach, bum, jeb i tak dalej. :) W tym całym arabskim anturażu wzbudzający
niepokój fanatyzm, frapujący wewnętrzny muzułmański spokój, inteligencja tak cynicznie
wykorzystywana i na swój sposób ekscytująca przygoda. Jest strach i
jednocześnie próba zrozumienia socjologicznego fenomenu tak radykalnych postaw.
Jednak daniem głównym sama wywiadowcza łamigłówka, walka organizacji i
skomplikowane relacje wewnątrz nich samych. Zderzenie racji stanu, dobra narodu
z ambicjami jednostek, ich słabościami i walorami od których zależy globalny porządek
i bezpieczeństwo. Jeden trybik zatarty czy niezgodnie z instrukcją działający by misternie zbudowana intryga miast przeważyć
szale na korzyść skrajnie inne efekty przyniosła. Wytrawni gracze w teatrze
pozorów gubią się równie łatwo jak amatorscy sympatycy survivalu w lesie. Czy te
metody zachodnich sprzymierzeńców skuteczne wobec praktycznej
bezkompromisowości fundamentalizmu islamskiego. Dobre pytanie szczególnie w
kontekście działań Trybunału Praw Człowieka. Dać w imię humanizmu przyzwolenie do zabijania – taka praktyka
praworządnych demokratycznych bytów. Niepojęte! Summa summarum to bardzo porządne
kino, a że zerkałem już nie pierwszy raz w trakcie seansu na zegarek - może
zakochany nie jestem. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz