Tylko
i wyłącznie poprawne kino, idealnie wpasowujące się w niedzielne przed obiadowe
pasmo telewizyjne. Taki schemat nawiązujący bezpośrednio do produkcji z lat
pięćdziesiątych, pełne rozmachu co wzrokowo potrafi przykuć uwagę. Widowisko,
gdzie wyłącznie obrazy jedynym walorem, a poza nimi wieje nudą i banalną
prostotą. Rzemieślnicza robota, która zapewne pochłonęła spory budżet, bo
liczni statyści i cały anturaż związany z egzotycznymi plenerami, architekturą,
scenografią wnętrz czy kostiumami musiał kosztować. Szkoda tylko, że taki
nakład finansowy i włożona praca nie przyniosły w efekcie ciekawego kina.
Zabrakło charyzmy i pasji, które ustąpiły miejsca szablonowej oczywistości i uproszczonej egzotycznej fasadzie. Szkoda nawet szerzej fabularnymi czy historycznymi
wątkami się zajmować, bo romansik na modłę harlequinową skrojony, a kariera młodego
cyrulika naciągana przez co autentyzmu pozbawiona. Perspektywa historyczna zaś
fragmentarycznie zarysowana i na stereotypowym postrzeganiu skonstruowana. Jest
średniowieczny ciemnogród i rozwijająca się prężnie cywilizacja muzułmańska.
Biją po oczach ówczesne europejskie religijne zabobony i samostanowione
ograniczenia, a podziw budzi mądrość i rozsądek przedstawicieli islamskiego
stanu naukowego i trzeźwe spojrzenie na zagrożenie ze strony fundamentalizmu.
Jak ktoś zechce to z pewnością kilka trafnych, a może wręcz subiektywnie odkrywczych spostrzeżeń wychwyci,
szczególnie, gdy jego wiedza odnośnie epoki skromna, bo w szerszym kontekście
twórcy niczego nowego nie odkrywają - zaintrygować niestety nie potrafią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz