Śmierć
Robina Williamsa przyniosła mi wraz z naturalnym smutkiem i poczuciem straty
także uświadomienie sobie, że gdzieś po drodze kilka ważnych obrazów z kariery
tego wielkiego aktora przeoczyłem. Przyszła więc pora w związku z tą przykrą
okolicznością na systematyczne nadrabianie tych zaległości, a na pierwszy ogień
poszedł Jakub kłamca. Wstrząsający i poruszający obraz z realistycznie
autentyczną scenografią sugestywnie oddającą warunki życia w ghettcie. Z
klimatyczną żydowską muzyką i wspaniale ukazaną specyfiką zachowań ówcześnie
charakterystycznych dla tej nacji. Ruszyła plotka na językach niesiona –
wzbudziła ona nadzieje i nie miał Jakub serca zabrać jedynej rzeczy, która
trzymała ich przy życiu. Może to nie jakiś wybitny, ale z pewnością bardzo
wartościowy dramat – taka lekcja jak można żyć w miarę normalnie mając tak
niewiele możliwości. Jak pozostać człowiekiem, gdy człowieczeństwo
systematycznie mordowane. Natomiast sam Williams w wyśmienitej kreacji, która
połączyła jego wyborny talent komiczny z dojrzałą refleksją i sugestywnym dramatyzmem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz