Społeczeństwo
– organizm, władza – system, biurokracja – kontrola, człowiek – tryb w
maszynie, procedury – sformalizowana niewola. Proste i sugestywne hasła wkręcone
w wir swoistego ADHD wyobraźni, jakie Gilliam od zawsze prezentuje. Steampunkowe
dekoracje w świecie wszechogarniającej szarości, przerysowane postaci, wśród
których normalność jest ewenementem. Jednostka niepokorna walczy próbuje wyrwać
się z tej mielizny, tego bezdusznego, antyludzkiego koszmaru. Skazana jest
jednak na klęskę, to system finalnie dominacje potwierdza, a ona bezradnie w wirtualnej
ułudzie osiada. W brud alegorii, przenośni, mostów poprzerzucanych pomiędzy
produktem wyobraźni Gilliama, a realną rzeczywistością. Masa do wychwycenia i
zinterpretowania, a czasu na reakcje brak, bo ten obraz gna, pędzi, bucha,
dmucha, łomoce i niestety GLĘDZI. Szaleństwo wizualne przygniata, od przesytu głowa
boli, lub wulgarniej – co za dużo to i świnia nie zeżre. To strasznie
męczące doświadczenie było, rodzaj tortury w efekciarskim rollercoasterze.
Przykro mi to pisać, ale jak rzecze slogan reklamowy z plakatu. "prawda mnie
wyzwoli" stąd odwagę w sobie znalazłem by szczerą refleksję spisać. Niestety Gilliam jak Coenowie, gdy są bardziej stonowani, mniej odjechani to
zawsze klękam przed obliczem ich dzieł, gdy jednak ponad umiarem swoistego fioła stawiają nie potrafię się do ich nietuzinkowości przekonać. Bliźniacze
doświadczenia mam z Gilliamem. :(
P.S. Walorem, dyskusji niepodlegającym obsada, zaznaczę w kolejności wrażenia: Hoskins, De Niro, Pryce, Holm i Palin.
P.S. Walorem, dyskusji niepodlegającym obsada, zaznaczę w kolejności wrażenia: Hoskins, De Niro, Pryce, Holm i Palin.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz