Tylko zwierzęta nie błądzą, to francuski thriller (że to tylko thriller, to z początku tak myślałem :)), którego forma wprost nawiązuje do popularnej konwencji mrocznego skandynawskiego kina z morderstwami oplecionymi w skomplikowaną fabułę. Ale już teraz (choć gdzieś na razie na marginesie) dodam, iż to nie wszystko, bowiem im dalej w las, tym większy opad szczeny, bez związku ze spodziewanymi twistami miałem fundowany. Stąd nie tylko słysząc w tym północnoeuropejskim pozornie kinie język francuski, pewien dysonans odczuwałem, bo prócz stylistyki przesiąkniętej przez większość czasu charakterystycznym klimatem północy, dla mojego zdziwienia egzotyka afrykańskich byłych francuskich kolonii też tutaj w pewnym momencie znacząco zaistniała. Ogólnie gdyby nie jeszcze jeden szkopuł (wątek jeszcze utrzymywany na marginesie) oglądało się to dobrze, a sam warsztat dawał powody by nie ulegać większej ekscytacji i nazwać go rzemieślniczo poprawnym - co nie wyklucza możliwości, iż będą pewnie i tacy miłośnicy gatunku, którzy bezdyskusyjnie uznają go za klasycznie interesujący. Pomysł z kilkupodmiotową perspektywą obserwacji wydarzeń w subiektywnej ocenie zdawał mi się nieodkrywczy, ale ciekawie pomagał opowiedzieć ekranową historię. Natomiast ona sama nie okazała się ani odrobinę oryginalna, choć banałem totalnym też nie zalatywała. Tylko że to jak się okazało była jedna strona tego niby od sztancy odbitego medalu. Druga to szersza perspektywa kina zbudowanego z mozaiki przecinających się losów poszczególnych postaci i roli zbiegów okoliczności, we wzajemnym ich wpływie na siebie - wyciągamy wreszcie z marginesu kluczowy krytyczny wątek! To już może się wydawać więcej niż odrobinę naciągane, chociaż wciąż nie nieprawdopodobne. Gdyby tylko scenarzystów nie poniosło i odpowiedzialni za ten koktajl przypadków nieco odpuścili, nie wiążąc tak maniakalnie każdego z każdym. Wtedy myślę byłoby git i mnie chciałoby się napisać więcej o społeczno-psychologicznej złożoności podjętej w scenariuszu problematyki. Jest jednak jak jest i przyznaję, że na mega poważnym filmie, po końcowej sekwencji miałem mega uśmiech politowania na gębie - mimo że uprę się, ogólnie oglądało się dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz