czwartek, 13 sierpnia 2020

Deep Purple - Whoosh! (2020)




Whoosh! okazuje się poniekąd mokrym snem fana każdego niemal okresu z bogatej ponad półwiecznej kariery głębokiej purpury. Albumem który wiadomo, brzmieniowo staje na wysokości zadania i równa najwyższym współczesnym standardom producenckim. Wypieszczona aż nadto to laurka, którą sobie samym przygotowali mega doświadczeni scenicznie muzycy. Zawiera ona wbrew zabobonom trzynaście różnorodnych wielce kompozycji - takich megalitycznych dźwiękowych konstrukcji, mimo iż sięgających do własnych inspiracji dalekich od surowej prezencji, ale i nawiązań do okresu fascynacji progresywnymi ambicjami czy nawet omal symfonicznymi pasażami (czytaj popisami wirtuoza klawiszy), a ogólnie to po prostu maksymalnie uprzebojowionym i w liczne ornamenty zdobnym heavy-rockiem. Krążek przyznaje jest wielowymiarowy i wielobarwny, posiadający także cechy całkiem zgrabnie zaaranżowanych tendencji eksperymentatorskich oraz fajnie osiada w świadomości i zwyczajnie chce się do niego wracać. O tym wszystkim z pewnością już napisały lub lada moment napiszą wszystkie liczące się serwisy muzyczne, zatem nie mam zamiaru teraz rozkładać numerów na części pierwsze, a poza tym nie mam śmiałości tego robić zważając na status ich autorów i moją nadal skromną wciąż wiedzę muzyczną (ja się wciąż osłuchuje, wciąż się uczę!). Chciałbym tylko publicznie posypać głowę popiołem i zaznaczyć ponad wszelką wątpliwość, iż Whoosh! mimo iż wciąż podobnie jak kilka poprzednich płyt Purpli może irytować archaicznymi aranżami (te eksperymenty to przecież takie granaty hukowe, czyli wiele hałasu o nic), to zaskakuje energetycznym sznytem i naprawdę przyzwoitą formą wokalną Gillana. Tak więc byłem sceptyczny, a okazało się iż to krążek całkiem apetyczny. :) Oby starszych Panów fart chronił od tej pieprzonej covidowej zarazy i im się chciało, chociaż ciało by współpracy odmawiało! God Save Deep Purple!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj