wtorek, 25 sierpnia 2020

Blues Pills - Holy Moly! (2020)

 


Nic w zasadzie nie musiało dodatkowo podkręcać mojego ogromnego apetytu na nowy krążek szwedzkiego Blues Pills. Nie musiał on być opakowany w tak fantastyczną kopertę, ani nie musiał zostać płytą tygodnia w Onecie. :) Wystarczyło by przed premierą udostępnione single utrzymały poziom numerów z dwóch poprzednich longów, a nowe pomysły zawierały minimalne stężenie elementów dotychczas w produkcjach Blues Pills niespotykanych - więcej Diabła. :) Sytuacja z moimi akurat oczekiwaniami wyglądała więc dla zespołu komfortowo - niewiele musieli, by wiele mi dali. Już donoszę, gdybym niepotrzebnie przedłużał, iż Holy Moly! w takich okolicznościach szczerze fanom retro rocka rekomenduję, a sam odczuwam wielką przyjemność z obcowania z niby soulowym, a niby jednocześnie łobuzerskim głosem Elin Larsson - świetnie zaaranżowanym w jedenastu obficie oblanych rock'n'rollowo bluesowym flowem kompozycjach. Jak to szczególnie już na dwójce uczynili, kompozycjach jak na dość hermetyczną gatunkową stylówę całkiem różnorodnych, bowiem zmyślnie (nie ma nudy!) rozrzuconych pomiędzy dynamicznymi rockerami (Proud Woman, Low Road, Dreaming My Life Away, Rhythm in the Blood, Kiss My Past Goodbye, Bye Bye Birdy), a pozostałymi stylowymi bluesowymi "pościelówami", z których królową epicka Song from a Mourning Dove z kapitalnym dialogiem wiosła i wokalu charyzmatycznej Elin. Holy Moly! zatem spostrzegam już jako mocno ze mną emocjonalnie związaną, a sam zespół jako równy jakościowo ziomalom z Graveyard. Gdyby muzycy jednych i drugich przyszli na świat tuż po wojennej zawierusze i swoją karierę osadzili naturalnie na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych dziś ich nazwa byłaby wbita w historyczny panteon blues-rockowych Bogów. Żyją jednak pełnią swoich klasycznych fascynacji tu i teraz i pozostaje mi wyrazić ogromne szczęście, iż rockowa Szwecja jak żaden chyba inny kraj (chociaż Jankesi i Brytole też potrafią), przenosi mnie tak brawurowo skutecznie w czasie. Tak czy inaczej, tak dalej i tym podobne..., moim skromnym zdaniem egzamin trzeciej płyty zdali właśnie na mocne 5!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj