Jak ja tego typa szanuje, nie tylko przez pryzmat jakości uprawianej sztuki, ale też za sprawą całej zdystansowanej otoczki i powagi problemów ubranych w fikuśne fatałaszki jakie w swojej muzyce porusza. To tak na wstęp zwierzenie, a dalej już tylko suche analitycznie fakty związane z premierowym kontaktem z jego kolejnym longplay'em. :) Zastanawiam się w międzyczasie, gdy już solidnie opracowaną koncepcję recki miałem i wystarczyło by z pamięci spisać ją w odpowiednim edytorze, poddać korekcie ortograficznej, stylistyczne błędy pozwolić małżonce usunąć i puścić w neta, czy ten fantastyczny gość w ogóle w tym naszym katoobłędnym grajdołku to jest chociaż odrobinę znany? Przez te dygresyjne problemu popularności rozpoznawanie zgubiłem po części rytm i koncepcja się nieco rozmyła, więc jakbym pisał chaotycznie, a co gorsza bez sensu to przepraszam najmocniej. Starałem się szybko pozbierać myśli, a rozkminy czy (jak ja tego gościa szanuję!) Negrito ma w IV RP fanów, czy może przyklejona do jej obywateli rasistowska fobia przeglądającemu się bez wstydu w lustrze rodakowi nie pozwala dać się ponieść gdy groove i flow takich cudnych numerów jak między innymi How Long?, All up in My Space czy Platypus Dispster do rytmicznego pulsowania bioderek z automatu nakłania, zostawię żartobliwie na bezsenne noce. Ale o czym ja tu o czym? Przecież fakt taki, że nie znalazłem w necie ani jednej polskojęzycznej recki na okoliczność premiery Have You Lost Your Mind Yet? na klawiaturze wystukanej mówi wszystko, a powyższe domniemanie dlaczego Polacy nie zakochali się w jego muzyce tak jak ich rodak te wywody spisujący, jest jednocześnie naiwne po prostu i przekorne świadomie. Niby Fantastic Negrito sieka dźwiękami, które w radiowo-telewizyjnym mainstreamie przyciągają uwagę milionów, ale z jakichś powodów Xavier Amin Dphrepaulezz nie jest tak mocno promowany jak jego koleżanki i koledzy funkcjonujący w stylistycznie podobnym dźwiękowym uniwersum. W sumie mnie to "rybka", a właściwie mogę przyznać, że mnie to cieszy, bowiem po pierwsze sława psuje, a po drugie tak barrrdzo fajowo jest błysnąć od czasu do czasu w towarzystwie wiedzą, że kogoś tak zajebistego się zna i słucha. Szczęśliwie wdrukowałem sobie kompletną impregnację na innych przekonywanie, że powinni, że należy itd., itp. Dzięki temu nie silę się na reklamowanie tylko problem, zjawisko pozwalam sobie zauważyć, a co z tym dalej... hmmm... - jakby he he coś ode mnie zależało. Na koniec tylko dodam, by to była recka, a nie tylko z zasad pisania recki beka, że Have You Lost Your Mind Yet? z każdym kolejnym kontaktem nabiera rumieńców i na ten moment nie wiem jeszcze czy jest najlepszym krążkiem Fantastic Negrito. Wiem natomiast, że jeśli nawet konsekwentnie do wewnątrz zasysany nie przeskoczy Please Don't Be Dead i The Last Days of Oakland, to nie ma się do czego krytycznie przyczepić, a fun z odsłuchu jedenastu nowych piosenek Szanownego Negrito jest mega.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz