niedziela, 5 czerwca 2022

Orville Peck - Pony (2019)

 


Nie ma w tym nic dziwnego, że debiut Orville'a w 2019 roku przegapiłem i teraz dopiero, kiedy człowiek nazwisko sobie na scenie wyrobił i wydaniu jego drugiej płyty towarzyszy znacznie większy szum medialny, wpadam dopiero na niego. To raz, dwa naturalnie to estetyka pomiędzy Johnny'm Cashem, a Chrisem Isaakiem, a pośród nich tak Willie Nelson i Ray Orbison oraz różne inne ciekawe wpływy od retro rockowej klasyki, po nawet nowofalowe inspiracje, które nie wszystkie od zawsze wzbudzały moje większe zainteresowanie. Stąd Orville'a traktuje wciąż jako rodzaj muzycznej egzotyki w mojej płytotece, ale donoszę iż ona coraz intensywniej różnorodna, a nacisk w niej rozkłada się na coraz to nowe i bardziej skrajne stylistyki. Trafiając na Bronco i czując spore tymi dźwiękami natychmiast zainteresowanie, siłą muzycznego oddziaływania i ciekawości sięgam właśnie po Pony i nie wiem czy kierowany sugestiami zawodowej krytyki donoszę, iż Pony jest znacznie bardziej interesująca, bowiem Bronco w tej konfrontacji prezentuje się jako album w większości powstrzymujący się przed nadmierną odwagą w korzystaniu z wielogatunkowych inklinacji, a skupiony wręcz jedynie na dość mrocznej, jednak popowo nastrojonej dominacji nowoczesnego spojrzenia na ambitne coutry. Pony zaś wciska się w niejedną estetyczną niszę, a w każdym z numerów pobrzmiewa zarazem kluczową country nostalgią, jak i powyżej wymienione tak po amerykańsku hippisowskie, jak i z wysp brytyjskich elektroniczne nutki są słyszalne. Powiem więcej - ja tu dostrzegam spory potencjał do wykorzystania jako muzyka obrazowa, doskonale pasująca do klimatu nie tak typowo romantycznie westernowego (choć oczywiście też), jak do twórczości tak charakterystycznych reżyserów w typie Davida Lyncha czy nawet Quentina Tarantino. Gdybając jednak skąd, dlaczego i gdzie, należy przede wszystkim zwrócić uwagę na głos Orville'a, który być może w country music niczym bardziej wyjątkowym się nie wyróżnia, ale w aranżacjach o większej ambicji i skierowany do słuchacza o szerszych gustach i niekoniecznie lubującego się w klasyce amerykańskiej, będzie z pewnością zjawiskowy, bo zwyczajnie cudownie przyjemny i intensywnie pobudzający. Pomimo tego śpiewnie kołyszącego charakteru, wokalnego i aranżacyjnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj