Łatwo, lekko i uroczo przyjemnie, bo banalnie to raz, a dwa z takim poczuciem humoru, że na prawie dwie godziny kilka razy można sobie parsknąć. Dwie madryckie rodziny - taka przeciętna i taka ze sfer wyższych i mezalians ich pociech. Synusia mamusi, prawnika wymuskanego i córusi tatusia (takiej ofensywnej trenerki z siłowni). Zabawna konfrontacja skrajności, w maksymalnie rozrywkowej formule, obserwując wszystkie te interakcyjne potyczki podczas przygotowań, kulminacyjnego wesela i he he romansiku teściów oraz konsekwencji powstałych i związanych z nim zmian. Fakt, oprócz brawurowej akcji z mamusią i tatusiem schematycznie i oczywiście przewidywalnie, więc z pełnym przekonaniem, szczerze niezachwycony, nie będę przekonywał. Chyba że komuś bardzo podobały się dwa współczesne otwarcia naszej kultowej serii opartej u zarania na historii o miłości Kaśki i Pawła. Jak koleżanka czy kolega lubi legendarny Kogel Mogel i jeszcze nie ucieka niczym spłoszony zając przed emisją tych jego ostatnich wcieleń, to będzie zachwycony. Ja akurat nie zaskakując, tej niby wyprodukowanej przez TVP, a jednak (w odczuciu)„tefauenowskiej” odsłony nie trawię, choć moje zdanie nie może być wiarygodne, bo tylko fragmenty poznałem i one mi wystarczają. Ja więc reaguje na nie jak wspomniany zając, a seans z Rodziną idealną przemęczyłem, okazjonalnym przewijaniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz