Po osiemnastu miesiącach
powróciłem na salę kinową i miało to być w założeniu świadome zbliżenie z kinem łatwym
i przyjemnym. Seans okazał się jednak pełnym paradoksów, od zaskoczenia zaskoczeniem i sytuacji zdezorientowania, kiedy najlepiej w komedii wypadały
sceny dramatyczne i nostalgiczne, po aktorstwo, które raz raziło topornością i schematycznością
(Jakubik był Jakubikiem, a Popławska Popławską, natomiast młodzi byli nieźli),
by zrazu uderzyć scenami niemal fenomenalnymi (ale tu tylko chyba Popławska z
tą młodą zasłużyły na poklepanie po pleckach ;)). Tak sobie w czasie projekcji pomyślałem,
że gdyby ta produkcja leciała akurat w porze najlepszej oglądalności na TVN-ie,
to zapewne po pierwszej przerwie reklamowej przerzuciłbym na stałe na inny kanał
i nie przekonałbym się że było to w sumie działanie troszkę pochopne, bowiem okazało
się, że od mniej więcej połowy mi się to na co wraz z całkiem sporym jak na
środek tygodnia gronem widzów lukałem nawet podobało i całkiem sprawnie z
czasem w uroczo dziurawą fabułę wkręciło – choć nie popadajmy zbyt szybko w
nawet minimalne zachwyty, gdyż były też chwile (finał o matko bosko), gdy również w tej ostrożnie pochwalonej
części coś wyraźnie nie pykło i między logicznymi trybami na wyraźne życzenie twórców mocno zgrzytało. Mimo że dałem powyżej
do zrozumienia że komedia to mało w moim przekonaniu „heheszkowowata”, mimo iż przeładowana
gagami (wszyscy na sali dziwnym trafem oprócz mnie się śmiali), to licząc na
palcach jednej ręki, co stanowiło niewielki procent wszystkich w mniemaniu reżysera
i scenarzysty zabawnych fragmentów mnie kilka z tych mniej kulawych
(najczęściej zaskakujących akcji nastawionych na śmiechu wybuchy) odrobinę rozbawiło.
Stąd ocena (maksymalnie subiektywna) nie jest tak niska jakbym na starcie zasugerował
i ogólnie jako rozrywkowe kino rodzime da się przyjąć te 107 minut na klatę bez
szkody dla w miarę dobrego gustu. Dlatego mogę uznać, iż należy Was na seans pogonić. :)
P.S. Jeszcze będę
pisał! Może najpierw w jednym zdaniu o samej historii, a potem będę się chyba
powtarzał. ;) Dla jednych patchworkowa propaganda, dla innych naturalna droga w
poszukiwaniu satysfakcji z życia bez względu na konwenanse czy inne sztuczne
ograniczenia. Dla mnie oparta na kliszach i spranych chwytach komediowych rozrywka
bez większej historii i z jakimś tam głębszym dnem, humorem zwyczajnie takim
bezpiecznie nijakim oraz (tu tkwi chyba tajemnica powstrzymania jednoznacznej
krytyki) przyjaznym duchem. Problem jednak w tym że miało to się spodobać prawie
wszystkim i (brak problemu dla producentów) podobało się chyba zdecydowanej większości,
o czym świadczy obtrąbiony dotychczasowy bardzo jak na pandemiczne okoliczności
zadowalający sukces finansowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz