poniedziałek, 18 grudnia 2023

Leave the World Behind / Zostaw świat za sobą (2023) - Sam Esmail

 

Zostaw świat za sobą w trzech punktach. Prędko prędko, bez zbędnie przedłużanego wstępu, do lekturki zapraszam! Po pierwsze już za czołówkę Esmail miał u mnie łatwiej, a trudniej zarazem, gdyż sporo znacznie wcześniej zaufania zdobył i poprzeczkę sobie ustawił ponadprzeciętnie wysoko, kiedy prawie dekadę temu zrobił coś takiego jak Kometa, a co uznaje za jeden z najlepszych filmów całkiem niskobudżetowych, jakie się temu biznesowi filmowemu przydarzyły. Podkreślam że ten gość ma fajnie rezonujące spojrzenie na realizacyjne sztuczki i świetnie się patrzy na jego świeże, żywe sympatyczną aurą postaci, z jakimi z łatwością można się utożsamiać oraz jak ciekawie estetycznie widzi przestrzenie oraz łączy obraz z muzycznymi wejściami budującymi nowocześnie zarysowany klimat. Jednak część wymienionych walorów dotyczy już bardziej wspomnianej Komety niż nowej długometrażówki (przez lata kręcił seriale, a ja przez lata w seriale nie daję się wkręcić), w której może się podobać doskonały humor i wreszcie konkretnie cała wiwisekcja jednostkowo widzianej kondycji naszej cywilizacji oraz trafiona diagnoza konsekwencji ślepej uliczki jaką jak na razie bez rozbicia się o ścianę tak zasadniczo bezrefleksyjnie, bo na trybie automatycznym samotnie (każdy indywidualnie) podróżujemy. Ponadto względnie sporo w niej (w tej diagnozie) błyskotliwości, bez której tezy byłyby tylko kolejnymi banałami popieranymi dowodami odbitymi od sztancy. Fajnie fajnie, ale to mało, za mało jak na moje wygórowane oczekiwania i uważam że Sam Esmail reżyserując robi wrażenie awaryjnego pozoranctwa, odwracającego uwagę od niestety mizerii słabego pod względem budowania dramatycznego napięcia scenariusza, który nabrzmiały niby od atrakcji, ale te fajerwerki suma summarum bez przełożenia tak na efekt głębi jak i rozczarowującego jednak finału, mimo iż urwanego symbolicznym kontekstem i zmuszającego co by nie napisać do refleksji. Po drugie jak ja silnie RELUJE z tym co na wstępie Julia Roberts mówi, to potem mam problem z zaprzyjaźnieniem się z krytycznym odbiorem tego co oglądam, więc i prezentuję takie nie w stu procentach zgodne przekonanie, iż sama Julia oraz jej obecny look idealnie spaja się z wyzwaniem związanym z rolą, choć (tu już w pełnej zgodzie ze sobą) wypada lepiej niż poprawnie, a znacznie ciekawiej niż Ethan, który zawsze niemal gra podobnie. Dalej  Mahershala jak to  Mahershala z tego w czym go innym kojarzę, to jest sobą i też dobrze w przydzielonej mu tutaj roli się odnajduje, mimo że żadnej różnicy poza detalami pomiędzy tą kreacją, a rolą w Green Book nie dostrzegam, a młodsze pokolenie aktorskie, mimo że może mniej ich tutaj, to i tak wydaje się że przyciąga uwagę intensywniej - szczególnie te dwie brawurowe kobietki. Po trzecie na koniec chciałbym też zauważyć, iż bardziej bym panikował gdyby wypadły mi zęby. Znacznie cholerą bardziej! To wszystko w temacie i czekam w przyszłości na coś na miarę Komety! Oby jednak nie bezskutecznie kolejnych lat dziewięciu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj