Kubricka nie ma już w naszym wymiarze od prawie ćwierćwiecza, ale pozostała może nie nazbyt obfita, ale za to jakiej jakości spuścizna - bez względu na ten drobiazg, że nie wszystko co w jego twórczości tak nie łatwo ogarniane, ja tak bezdyskusyjnie zaraz kupuje. Jaka to z Oczu szeroko zamkniętych kontrowersyjna produkcja była doskonale pamiętam, kiedy było się wówczas jeszcze piękniejszym, bo najzwyczajniej młodszym. Kiedy wchodziło się na pełnej w dorosłość i kiedy mentalnie wiele brakowało, aby wgłębić się w ostatni, freudowski do szpiku kości jak się okazało obraz intuicyjnego fenomenu w sztuce wybierania obiecującego materiału książkowego do adaptacji. Mistrza niekwestionowanego w sposobie przez obiektyw spostrzegania rzeczywistości i poddawania jej erudycyjnej autopsji, a nie tylko z tej wstydliwej perspektywy zapamiętując Oczy szeroko zamknięte, jako cholernie niegrzeczny, bo ociekający perwersyjnym seksem thriller erotyczny, co bardziej od niby przekornie prostej puenty młodzieńca interesowało. Za produkcją stoi też totalna historia jej realizacji - że wspomnę tylko przedłużający się w nieskończoność czas i utrata w związku z tym cierpliwości części z obsady, a wszystko podobno przez nieznośną perfekcję Kubricka i ciągłe majstrowanie przy każdym detalu, a przy scenariuszu to nawet wybitnie. Głębokie psychologiczne kino Kubricka dzięki praktyce obsesyjnej dokładności i psychicznej wręcz udręki dla aktorów, zapewne też tak samo zdatne jest do bicia pokłonów w kierunku warsztatowych osiągnięć ludzi z planu, jak wieloaspektowej analizy. W tym przypadku pokrótce idzie o ZAZDROŚĆ! Od niej się zaczyna, bo później są już tylko następujące liniowo konsekwencje obsesyjnych myśli, pokusy i ciekawości, bowiem kłopoty człowieka nie szukają, to człowiek jakoś tak na nie w pogoni za króliczkiem wpada! Nowojorska elita głównym bohaterem zbiorowym i tejże poziom najbardziej zaawansowany, bo mówimy tutaj o posiadaczach niemalże bizantyjskich majątków, władzy niemal nieograniczonej oraz monumentalnego wtajemniczenia sekciarskiego przedstawicieli. Znudzeni życiem na mięciutko poszukują podniet ekstrawaganckich, bowiem jak jest nadczłowiek obrzydliwie bogatym i potwornie zobojętniałym, to dla własnego dobra wymyśli sobie rozrywkę nie dla pierwszych lepszych i ma do tego prawo - a precyzyjniej on decyduje co jest prawem. Kończące karierę Kubricka dzieło może nie jest tym najbardziej epickim i też filozoficznie rozbuchanych, lecz posiada klimat nie wyłącznie dzięki kapitalnej oprawie muzycznej niezwykły, stąd hipnotyzuje i przeraża zarazem, a najsilniej oddziałującym momentem, pomimo wielu scen zasługujących na zapisanie się złotymi zgłoskami w dziejach kinematografii jest sekwencja „mszy”. Jest ta wypieszczona atmosfera magnesem zapewniającym uwagę, a doskonale budowana mroczna tajemnica skupienie przed ekranem również gwarantuje, chociażby nie było na nim IDEALNEJ w tym okresie Nicole Kidman i wciąż będącego na fali Toma Cruise’a, którego chłopięcy czar, a jeszcze bardziej ten gen wiecznej młodości, to wciąż dla miłośników tematów z pogranicza teorii spiskowych intrygująca kwestia. Podsumowując mocna rzecz w sensie merytorycznej deliberacji (seks tak jako towar, jak i spoiwo relacji) oraz wizualnej materii oraz prowokująca do pewnej hipotezy, jakiej nie omieszkam na finał poddać uwadze. Mianowicie nie znając rzecz jasna prawdy, nie wiem jak było naprawdę, ale domniemam że się zdarzyło, iż dość wiekowy Kubrick w towarzystwie na planie takich towarów (przepraszam, tak ponętnych kobiet) mógł nieco na zdrowiu podupaść, patrząc jako mężczyzna przecież na ich wdzięki niewątpliwe. To też nie doczekał oficjalnej Oczu szeroko zamkniętych premiery i zastanawiające czy pomógł mu w tym może ten film i szersze z nim związane okoliczności, bądź za dużo podniet rodzaju żeńskiego, bo nie ma przecież musu aby w wieku 70 lat przez serce opuszczać to podobno najpiękniejsze miejsce we wszechświecie - ten cholera ogród ziemskich rozkoszy dla co niektórych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz