niedziela, 17 grudnia 2023

Deftones - Andrenaline (1995)

 

Ani odrobiny poczucia wstydu nie czuję, że się być może lekko he he skompromituję, gdy stwierdzę, iż kiedy Adrenalina ujrzała światło dzienne, to ja zupełnie swojej uwagi na nią nie zwróciłem. Szczerze to nawet nie pamiętam by w okolicznościach bardzo dobrego dla ogólnie cięższej muzyki roku 1995 nazwa Deftones cokolwiek mi mówiła. Ot byłem najzwyczajniej zupełnie innymi przedstawicielami sceny rockowo-metalowej zainteresowany, a że też były to czasy trudniejszego dostępu do muzyki, ograniczonego wyłącznie do posiadania zasobów finansowych na zakup fizycznego nośnika z nutą, bądź korzystania z (jeśli grupa przebiła się do jako tako szerszego mainstreamu) anteny satelitarnej, bądź do osiedlowych kablówek, to tak łatwo jak dzisiaj nie było za mniej spektakularnymi trendami nadążyć. Znajomki mi też Deftones wtedy nie polecali, albo wytarło się w mojej pamięci takie wspomnienie, a że w połowie lat dziewięćdziesiątych nie było takie oczywiste by wszyscy okno w telewizorze na gigantów ze świata kanałów muzycznych posiadali, to ja będąc jeszcze wówczas jednym z tych przez losowe zdarzenia określające miejsce zamieszkania pokrzywdzonym o ewentualnych klipach fruwających po VIVach czy archetypicznych MTVikach nie wiedziałem. Natomiast jeśli dopływ gotówki u siebie zanotowałem, to prędzej kierowałem się z zasady rekomendacjami z periodyków drukowanych traktujących o prawdziwym metalu, niż jakichś komercyjnych mediów, którymi zgodnie z obowiązującym w środowisku etosem gardziłem. Były oczywiście wyjątki, ale zauważę że takim Soundgarden czy Faith No More bez względu czy pisano o nich w raczej niszowej prasie muzycznej czy temat bywał przemilczany to po prostu wiedziałem i kropka. Aby być jeszcze bardziej autentycznie w zgodzie z prawdą, to kiedy na przykład najbardziej poczytny Metal Hammer wzmiankował o ekipach z nurtu nu metalowego, to zrazu to określenie gatunkowe było mi podejrzane i przerzucałem stronę w odruchu pogardy. Głupi więc jak na swój wysoki poziom muzycznej świadomości się okazałem i nie wiedział taki zaawansowany już nastolatek, że jak nowy trend się wbija to zawsze pośród chwastów coś o szczególnym potencjale można z jego środka wyrwać. Takim sposobem przechodzę do kontrowersji kolejnej, która wiąże ze sobą przekonanie, iż Deftones to dziecko mody nu metalowej i z latami rodzącego się przekonania, że to tylko zbieg okoliczności był z tym przyjściem ich na świat akurat w czasie kiedy trend zaczynał dominować. Jestem dzisiaj zdecydowanym zwolennikiem tezy, że Deftones jeśli nawet miał cokolwiek kiedyś wspólnego ze sceną "okołokornową", to zupełnie i momentalnie tej etykiety się pozbył, a wręcz już Adrenaline miała bardzo niewiele wspólnego ze skoczynym gitarzeniem, bo tak sam Chino Moreno w inne tony interpretacyjne celował, a samo granie rozstrzelone było pomiędzy bogatszymi stylistycznymi inspiracjami. W roku 1995 jednak bez względu na podobne zdroworozsądkowe analizy nie byłem gotowy aby nawet pozwolić się z kimkolwiek kojarzonym ze sceną nu metalowa identyfikować, więc było mi przeznaczone dojrzewać do zainteresowania kimś kto może nieco z nu metalem miał wspólnego, ale wypływał na znacznie szersze wody i w przyszłości zapisał się w historii muzyki rockowej, jako ikona która trwa wciąż się bardzo interesująco rozwijając, mimo że tak obiektywnie rzecz biorąc to pomiędzy debiutem, a ostatnim do tej pory albumem Deftones (Ohms) stylistycznej przepaści nie ma. Jest spora brzmieniowa fosa, ale trudno by jej nie było kiedy konfrontuje się ze sobą rok 1995 i 2020, prawda? To na tyle by było co mam do powiedzenia, a jeśli w tym momencie pada zarzut, a gdzie o muzyce, to w jednym zdaniu napiszę, iż te 10 kompozycji plus jedna ukryta, to jak na debiut rzeczy fantastyczne i ten jedyny minus jaki mnie do z nich części nie przyciąga, to słaba jednak produkcja pozbawiona jebnięcia - jakby materiał był rejestrowany w dobrze akustycznie przygotowanym pomieszczeniu z kartonu. Da się słuchać, ale nie da się uciec od narzekania. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj