sobota, 9 grudnia 2023

All Them Witches - Dying Surfer Meets His Maker (2015)

 

All Them Witches, a dokładnie czas jaki musiał minąć zanim oni się w moją głowę skutecznie wwiercili, to wciąż dla mnie rzecz niepojęta. Nazwę kojarzę niemal od zawsze, czyli gdzieś być może od wysokości drugiej płyty i pamiętam,  od tego momentu byli w środowisku zachwalani jako autorzy nuty, która w teorii akurat powinna mnie z miejsca zainteresować, ale wsiąkłem w nią dopiero na wysokości Nothing as the Ideal. Całkiem radio friendly psychodeliczny z lekka, blues z progresywnym rockowym zacięciem. Inaczej retro granie, takie organiczne okładanie klasycznego instrumentarium z wokalistą na czele, który jednocześnie kapitalnie brzmi używając własnego głosu, jak i buduje wraz z perkusistą kręgosłup rytmiczny, bowiem obsługuje w międzyczasie także stylowy basik. Dying Surfer Meets His Maker to trzeci long w ich dyskografii i (ja tego do końca nie wiem, korzystam z opinii fanów od zarania) pierwszy taki który oferuje więcej piosenkowości w miejsce odlotów w stylistyce, w uproszczeniu stonerowej. Rzecz jasna tego stonera jest na trójeczce wciąż mnóstwo i on kapitalnie ożeniony właśnie z psychodelią nieprzesadzoną i tym bluesowym duchem. Plumkania niczym z Delty Missisipi może nie pod korek nabite, ale nad całością unosi się ten klimacik i wiąże również z redneckowym luzem charakter muzyczny, unikający na szczęście jakichkolwiek skojarzeń z miałką najczęściej country stylistyką. Jeśli już cokolwiek w te mańkę nawiązań, to tylko z najbardziej surowymi, a może i ambitnymi odnogami gatunku, ale to tylko tak myślę, gdy czuję się do podobnych porównań przymuszonym. Dying Surfer Meets His Maker to muza twardych i jednocześnie wrażliwych typów, którzy czują po męsku, ale siedzi w nich emocjonalność refleksyjna, a poza tym kochają wolność i z szacunku dla mało przecież współcześnie popularnego grania robią takie muzyczne perełki, że kapelusze z głowy. Grają to co czują i są farciarzami, że trafili z pasją w to co potrafią robić doskonale. Proszę posłuchać Open Passageways, a najlepiej to wpierw Blood and Sand/Milk and Endless Waters i spróbujcie nie potwierdzić tego co napisałem. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj