Obiektywnie mniej, ale subiektywnie sporo czasu od premiery Skeleton Skeletron minęło, a ja przyznam że wciąż nie mam o szóstym studyjnym albumie Tiamatu jednoznacznego zdania. Czepia się wpierw duszy fajnie bujającym Church of Tiamat i zaraz uderza klasycznym dla czasów rockowo gotyckiej prosperity na mainstreamowych scenach, konkretnie jakby napisanym przez Andrew Eldritcha Brighter Than The Sun, by później żadnym z numerów nie wzbudzić podobnie rozkręconych emocji - no może oprócz poniekąd jeszcze For Her Pleasure i Sympathy for the Devil. Nie mówię tu o sytuacji, że Skeleton Skeletron nudzi po całości, ale odrobinę niestety przynudza, a ja na potrzebę zarchiwizowania sobie o nim zdania na bloga stronach zajrzałem do jednego z wywiadów z tamtego okresu i tak sobie pomyślałem też, że skoro ja mam o nim niewiele do powiedzenia, to niech Johan nawija, a ja sobie kilka z istotniejszych jego wypowiedzi tu sparafrazuję, bądź wprost je fragmentami zacytować pozwolę. Szóstka mimo że nie wywraca stylu i jak każdy krążek Tiamat posiada depresyjny i mroczny charakter (bowiem tak siebie widział jego lider), to jednak skręca w nieco inną przecznicę niż rozmarzony i psychodeliczny A Deeper Kind of Slumber i jest skonstruowany nie tylko z klimatów kołyszących, ale osadzony na klasycznych fundamentach, gdzie inspiracje płyną z kierunku The Sisters of Mercy i Depeche Mode, więc nie mogę się teraz oprzeć pokusie, by nie w stu procentach poważnie zauważyć, iż Tiamat już w roku 1999 zapoczątkował trend na syntezatorowe ejtisy, których renesans widoczny w całej krasie od lat kilku. Teksty tutaj traktują o "mrocznych sprawach - złych myślach, przemocy, perwersjach seksualnych i innych diabelskich sprawkach", a ten wyłuszczony powyżej cover The Rolling Stones, gładko w program płyty wtłoczony, zagrany został ze względu bardziej właśnie na treść, niż muzykę, bowiem jak gadał Johan "Diabeł to najlepszy symbol tego czego oczekuję od życia. Chcę się dobrze bawić, chcę być zaspokojony... a diabeł doskonale reprezentuje to wszystko, co w życiu najprzyjemniejsze...". Dodam że Tiamat na scenie zawsze byli oryginalni i kontrowersyjni, a za sprawą "odlotu" Johana od kilku lat ostatnich są już po prostu dziwaczni, bo jednak piętno lider na tkance zespołu zawsze największe odciska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz