Nie całkiem allenowska historia - precyzyjniej nie w pełni formuła jaką Allen przez lata preferował. Bardzo w tym przypadku brytyjska oczywiście, bowiem obsada potrafi zdziałać nawet więcej, niż charakterystyczne dla ziemi anglosaskiej lokacje. Zagrane jest to z biglem i w pełni naturalnie, bo młodych wówczas Ewana McGregora i Colina Farrella, niewątpliwie aktorsko utalentowanymi sukinkotami można nazywać. Oglądałem i odczuwałem iż jest w tym maniera Mike'a Leigh (Sekrety i kłamstwa) i pewnie jeszcze kilku brytyjskich mistrzów gatunku, bowiem rys dramatyczny ponad standardowo komediowy charakter został wyeksponowany. Oczywiście trudno by wiedząc kto za tym stoi, w autorstwo Allena nie uwierzyć, gdyż (uwaga zmieniam front) pomysł na motyw kulminacyjny i zarazem właściwy zakręt dla tej historii, to pomysł który bezdyskusyjnie mógł urodzić się w umyśle rozpoznawalnego od czołówki reżysera. Rodzina lojalność, młodość, szansa by złapać okazję na lepsze życie i warunek, który kompletnie zmienia sytuację i zdecydowanie może przemodelować dalsze życiowe losy. Bicie się z myślami, trochę stawiania pod ścianą i konfrontacja zdrowego rozsądku, moralności i z drugiej strony otwartych drzwi do bardziej obiecującej niż typowo powielającej rodzinne schematy egzystencji. Kilka ciekawych zmiennych i deliberacja, w mimo wszystko rozrywkowej jednak formule o wartościach. Kapitalna rozkmina poczucia winy, wrażliwości vs. osobowości pozbawionej skrupułów, bowiem nastawionej na ślepą realizacje celu. Jeden slaby drugi twardy a finał o zgrozo, banalnie he he zaskakujący. Rok 2005 (Match Point) i 2007 właśnie, w twórczym życiu Woody’ego uznaję za rewelacyjny. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz