Dwie
równolegle historie - historie kobiece i mimo że dzieli je pół
wieku, to o uniwersalnym dla tych epok charakterze. O konieczności emancypacji i o wdrukowanej w
płci pięknej naturę pokorze. Dwie przemiany i dla kontrapunktu
(kontrastowego elementu kompozycji - czegoś ją dopełniającego)
jedna tzw. „chłopczyca” jako przykład inspirujący. Momentami dramatycznie, fragmentami komediowo, więc konkludując otrzymujemy komediodramat. :) Smażone zielone pomidory to jeden z
tych tytułów które właśnie z nazwy zawsze kojarzyłem, lecz
nigdy nie dane mi było mi dane ich zobaczyć w całości, bądź tylko
fragmentarycznie znałem - wpadając najczęściej na nie w trakcie
przerzucanie kanałów telewizyjnych. I po seansie odbytym w
urlopowym klimacie nie żałuję, iż wreszcie taką przyjemność
sobie zafundowałem, bowiem obraz to myślę z tej samej kategorii
co Świat według Garpa i tak samo bliski realizacyjnie jak Ciekawy przypadek
Benjamina Buttona, który zawsze będzie dla mnie w tej samej lidze
co Forrest Gump. Nie wiem, nie jestem wielkim fanem talentu
człowieka, ale może to najlepszy film w karierze Jona Avneta,
reżysera z prawie najwyższej hollywoodzkiej ligi, jednako uparcie i
wydaje mi się że jednak bezskutecznie pukającego do drzwi z
napisem „elita”. Przynajmniej mnie tak z zaskoczenia zadane
pytanie, które z filmów Avneta pamiętam, wprawiłoby w
konsternację i dopiero po przejrzeniu jego filmografii w necie
odpowiedziałbym stanowczo, że żadne za wyjątkiem Smażonych
zielonych pomidorów. Nie ocenię z tej racji odpowiedzialnie jakości
powyższego w odniesieniu do reszty całkiem bogatego dorobku twórcy.
Napiszę wyłącznie że takie filmy i szczególnie gdy pochodzą
sprzed już wielu lat, ogląda się jako już rodzaj chyba
archaicznej gatunkowej estetyki, gdyż po pierwsze współcześnie
rzadko kontrowersyjne tematy ubiera się w subtelne niedopowiedzenia,
a po drugie dzisiaj epicka historia to mam wrażenie wyłącznie
filmy o superbohaterach. ;) Tym bardziej kiedy epicka (żeby była
jasność – rozbudowana mam na myśli) historia, to warsztatowo bez zarzutu nakręcona wzruszająca
opowieść o pięknej przyjaźni i życiu w zupełnie innych realiach
rodzinnej i sąsiedzkiej relacji. Zagrana koncertowo i najzwyczajniej
tak aby z postaciami nawiązać głęboką relację i kibicować ich
perypetiom jak zmaganiom z losem osób z najbliższego prywatnego otoczenia. Za co
uznanie należy się oczywiście obsadzie jak i reżyserowi, który
pomógł wejść jej na taki poziom, ewentualnie nie przeszkodził
jej uzyskać, forsując koncepcję jaka dla aktorów mogła być
nienaturalna. Cóż zatem więcej dodać, ponad pewnie drobne wady nie krytykując i niczego szlachetnemu przesłaniu nie ujmując? Zamknę więc temat ogólnikowo i nieco zaczepnie - profesjonalne kino, chwilami dla faceta za ckliwe, ale wartościowe i dojrzałe, bez niestety większych szans na szerokie uznanie w dobie fascynacji obecnego pokolenia filmowych koneserów bohaterami z mocami nadprzyrodzonymi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz