Pieniądze szczęścia nie dają, choć wiele mogą ułatwić. Nic nie jest czarno-białe, a stereotypowe myślenie niczego dobrego nie przynosi - tak sobie po seansie gdybam. :) Z egzotycznym kinem właśnie się skonfrontowałem, z kinem o zwyczajnym życiu, tylko że życiu poza oficjalnym systemem. Na dalekim wschodzie, na marginesie egzystencji, w stylu jak się uda, jak się da - trzeba sobie sprytem niekoniecznie zgodnie z prawem radzić. Złodziejaszki Hirokazu Koreedy nagrodzone zostały niegdyś złotą canneńską palmą, jednak mimo rozgłosu jakim odbiły się w środowisku filmowych, nie obeszło się bez mojego oporu, bowiem mam naturalną skłonność do unikania kina azjatyckiego, a przez to nie wątpię, narażania się na utratę często szansy na obcowanie z dziełem wysokich lotów. Zdarzyło się jednak iż "azjatycki Koreeda" został przeze mnie zignorowany, a Koreeda po wymienionym sukcesie, już w europejskim wydaniu sprawdzony, bo akurat La vérité nakręcone po Złodziejaszkach sprawdziłem i nie byłem nadto zachwycony. Teraz jednak korzystając z okazji podsuniętej pod nos przez TVP Kultura, obejrzałem i uważam że nie po raz pierwszy głupio zrobiłem - że kierując się irracjonalnym uprzedzeniem i brakiem zaufania do profesjonalnej krytyki nazbyt z rezerwą tytuł potraktowałem. To w sumie nic specjalnego, a jednak! Ot obyczajówka ze stopniowo dozowanym dramatycznym efektem, ale sposób jej sfilmowania bez względu na surową formę, posiada w sobie walor intrygujący. Nie wiem jak obraz został odebrany w kraju powstania, bo jego ważnym elementem dla mojej oceny jest właśnie ten orientalizm miejsca przez wzgląd tak na kulturowe, społeczne czy też współczesne obyczajowe właściwości. Niby ludzie do nas Europejczyków podobni, bo ogólnie problem życia na granicy ubóstwa bez potrzeby wyrwania się z środowiska biedy pod naszą strzechą też nie obcy, a i ludzkie zachowania przecież w uproszczeniu bez względu na kontynent posiadają wymiar uniwersalny, to jednak zupełnie inaczej obserwuje się takie historie przez umownie okna w kamienicach w sąsiedniej dzielnicy, a inaczej gdy narracja reżyserska opowiada jednak o świecie zbyt odległym, zdecydowanie nie na wyciągnięcie ręki doświadczanym. Stąd historia względnie uniwersalna przybiera charakter egzotyczny i przyznaje wciąga bardzo mocno.
P.S. Podkradli nie pierwszy raz dzieciaczka - czy uratowali dzieciaczka? To tutaj jest tematem do refleksji i deliberacji na poziomie moralno-etycznym. Żyła babcia, umarła babcia, ale nie musi to wyjść na jaw, bo emeryturka dobra rzecz. Tak jak wyżej. Podobnie ze sprytnym przywłaszczaniem sobie cudzego. Mocno dyskusyjne sprawy, w tym obyczajowym dziele z wolna i zaskakująco ewoluującym w stronę poniekąd szokującego dramatu. Bo Złodziejaszki (hmmm Shoplifters) to jednak nie takie złodziejaszki jak sobie wyobrażałem. I ta przekora mi się bardzo podoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz