Jedzie gość samochodem i gada używając zainstalowanego w markowym wozie systemu głośnomówiącego. Czegóż można by się spodziewać po historii zamkniętej w takim opisie? Przegadanej, miałkiej i usypiającej NUDY. Nic z tego! To prawdziwy majstersztyk w każdym calu! Kino kameralne, gdzie na zaledwie metrze kwadratowym nagromadzenie emocji tak intensywne o jakich Aronofsky wyrzucając kasę dosłownie w błoto popotopowe przy okazji ekranizacji biblijnej przypowieści, może tylko pomarzyć. Porównanie to rzecz jasna od czapy, jedynie usprawiedliwione faktem, że bezpośrednio przed seansem z Ivanem Locke spektakularny mroczny kit (o zgrozo!) przez mojego ulubieńca z fabryki snów był mi wciskany. :( O Noe, czyli wybrańcu Boga już wkrótce nieprzychylnie będę pisał, teraz wracam do prawdziwego kina. :) Bohater to człowiek tak ułożony, że aż nierzeczywisty, ideał dbający o rodzinę, kochający, pracowity, zaangażowany i obsesyjnie obowiązkowy - do tego kulturalny, opanowany aż do przesady. Gdzie tkwią korzenie tak ukształtowanej osobowości - w dzieciństwie oczywiście i porzuceniu przez ojca. :) I ten wzór cnót wszelkich staje przed faktem dokonanym, którego siłą sprawczą chwilowa samotność i "duuużo" wina. Tyle! Więcej nie zdradzę - zdradzać nie zwykłem fabuły i teraz też tego uniknę. Zachęcę tylko by poświęcić osiemdziesiąt minut na podróż brytyjskimi szosami w towarzystwie wybornego w roli Ivana Toma Hardy'ego. Wśród ciemności i świateł rozmazanych, subtelnie wkomponowanej w tło muzyki i ciszy wybuchami emocji rozdzieranej. Rozwiązując życiowe dylematy, ścierając się z konsekwencjami wyborów bohatera jak i decyzji postaci drugoplanowych. Skorzystać z efektów operatorskiej maestrii czy kunsztu montażysty, posłuchać doskonałych dialogów z kapitalną mimiką i grą ciałem w wykonaniu Hardy'ego jak i tych wyłącznie werbalnie odtwarzanych. Można doskonale zagrać wyłącznie głosem o czym Scarlett Johansson w Her ostatnio mnie przekonała, a teraz kilku innych aktorów w tym przekonaniu utwierdziło. Tyle smaczków i detali do wychwycenia, tyle dojrzałości i artyzmu w prozie życia. Wspaniałe intymne i dojrzałe kino.
P.S. Od jakiegoś czasu tak sobie Hardy'ego obserwuje, chwalę nie bezpodstawnie i mam poczucie satysfakcji ogromne. Nieprzypadkowo w Szpiegu, Wojowniku czy Gangsterze zagrał wybornie. To kapitalny aktor - potwierdził to bez wątpienia rolą Ivana Locke.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz