Bez entuzjazmu do seansu
przystępowałem i sporo czas już od premiery upłynęło nim obejrzeć się
zdecydowałem. Powodem takiej sytuacji brak zaufania do reżyserskich
umiejętności Angeliny Jolie - absolutnie nie sama historia ekranizowana, a tym
bardziej autorzy scenariusza. Twórczość Coenów niemal bezwarunkowo akceptuje, w
licznych konkretnych przypadkach więcej - ja ją wielbię. Nie inaczej jest z
opowieściami na autentycznych wydarzeniach opartymi, gdzie siła i determinacja
ludzka zawsze mnie zadziwia i każe spostrzegać istotę ludzką jako zdolną do niezwykłych czynów. Dwie trzecie przeważyły i jedną trzecią, lecz nie bez obaw we mnie nie
zdusiły. I miałem po części rację, że zaniepokojenie było bo Unbroken, to do bólu
sztampowa produkcja w jaskrawie czarno-białych barwach dla własnej zguby nakreślona. Nakręcona przy użyciu środków technicznych tak ładnie dopieszczonych,
że naturalności i autentyzmu to ze świecą szukać i finalnie i tak nie znaleźć.
Niby od warsztatowej strony to nie ma się nad czym pastwić, bo jest po
hollywoodzku profesjonalnie, ale ta poprawność zmiotła z ekranu autentyzm każąc
się też zastanowić na ile pouczająca historia Zamperiniego nie została zbytnio
podkoloryzowana na potrzeby pobudzenia patologicznego poczucia etosu bycia
Amerykaninem w walce ze złem - po jak zawsze absolutnie słusznej stronie
barykady. Bezrefleksyjny dualizm postaci raził, kiedy obserwowałem
przesiąkniętych szlachetnymi intencjami Amerykanów i w opozycji ich
prześladowców niby jakie zło wcielone. To mój fundamentalny zarzut, który
postrzeganie tego obrazu niestety zdominował, przez co na głęboki margines
pewnie kluczową istotę przesłania zepchnął. Człowiek jest zdolny do zniesienia
wszelkiego cierpienia, fizycznego i psychicznego kiedy determinacja motywowana
osiągnięciem fundamentalnego celu jakim życie rzecz jasna. Przez ten pryzmat
mój szacunek do głównego bohatera ogromny, przykro niestety, iż potencjał
zawarty w przeżyciach Zamperiniego zaprzepaszczony asekuracyjną formą
realizacji i ubogim jednowymiarowym wglądem psychologicznym w postacie.
Zachowawczość Jolie z pewnością w karierze reżyserskiej jej nie pomoże, nie przekona
także widza który autentycznych emocji w kinie poszukuje. Tutaj wyłącznie
płaskie emocje były i mną w takiej formule nie poruszyły. Absolutnie wina nie leży po
stronie inspiracji. Odpowiedzialność za szablonowy efekt także Coenowie po części przejmują.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz