Kapitalna seria się trafiła.
Trzy tytuły, trzy dzieła! W poniedziałek
wystartowała wraz z Manchester by the Sea, w chwilę później kontynuowana była
za sprawą Juste la fin du monde Xaviera Dolana, a dzisiaj tą ucztę zakończył
Moonlight. Żadnego z tych obrazów ponad inny nie wyróżnię, bo mimo że
korzystające z podobnej stylistyki, gdzie ambicje artystyczne przenikają się z
tymi intelektualnymi, a wszystko ubrane za względnie skromne pieniądze w
kameralną oprawę, to jednak każdy z nich czym innym mnie oczarował. Moonlight
się we mnie konsekwentnie i cierpliwie osadzał, gdyż wśród nich najintensywniej
przesiąknięty jest czymś w rodzaju metafizyki - pozazmysłowym, trudno
definiowalnym dotknięciem kwestii społeczno-psychologicznych. Obserwując intymny
proces przywdziewania przez bohatera pancerza chroniącego jego wrażliwą duszę, nie
mogłem pozbyć się upartego wrażenia, że jeden filmowy przykład otworzył we mnie
zupełnie nową perspektywę spojrzenia na kwestię odgrywania ról społecznych.
Miałem oczywiście tą świadomość, iż rola determinowana jest okolicznościami,
miejscem budowania własnej tożsamości oraz niezaspokojonymi potrzebami. Nie do
końca jednak uświadamiałem sobie, iż przy tak powszechnych uwarunkowaniach ten
wybór może być wyłącznie zero-jedynkowy, a potrzeby zostają zminimalizowane do
co najwyżej tych bezpieczeństwa. Bez względu na wrodzone predyspozycje psychiczne
i w najmłodszych latach wykształcone cechy osobowościowe człowiek zostaje
postawiony przed prozaiczną koniecznością dostosowania się, a wyrwanie się z
ram niezbęnych wyborów jest niemal niewykonalne. Gdy nie ma wsparcia w rodzinie,
instytucje państwowe są skostniałe i niewydolne, życie można kontynuować na
marginesie staczając się w otchłań wewnętrznych frustracji, bądź obudowując
sukcesywnie własną wrażliwość izolującą skorupą z kamienia zapewnić sobie
względny spokój i komfort. Barry Jenkins jako reżyser błysnął niebywałym
talentem zderzając dokument społeczny z czystą fabularną poezją. Utkał subtelną
opowieść o lękach i ich przezwyciężaniu, o trudnym budowaniu własnej
tożsamości, o przemianie i ocaleniu, wreszcie o miłości. Dokonał tego używając przemyślanych
środków i spoglądając na kreowaną rzeczywistość od wewnątrz, z perspektywy
dziecka, młodzieńca i wreszcie dorosłego. W trzech aktach dokumentujących przemianę
determinowaną jedną nadrzędną potrzebą. Potrzebą bezpieczeństwa i koniecznością
adaptacji!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz