Najgłośniejszy film sezonu, przebój kasowy jak ta lala! Sporo
wyróżnień już na koncie i teraz deszcz nominacji do największych w branży
nagród. Musicalowe reminiscencje, czyli powrót do kolorowych lat 50-tych, ale
przez pryzmat współczesności, bo to nie tyko czysty sentyment ale kapitalny
talent Damiena Chazelle, który odświeżając formułę wszczepił jej charakter
własnej twórczości. Przyznaję, że takie taneczne show nigdy nie wzbudzało
mojego zachwytu w tym jednak wydaniu robi kapitalne wrażenie, bo daje
autentycznego kopa i rozrywkę z intensywną dynamiką i pulsem. Wirują piękni i
młodzi, tak uroczo pląsają w retro anturażu w takt musicalowych orkiestracji,
zahaczających jedynie o rubieże, ale tylko tego klasycznego swingującego jazzu.
Za nimi operator w długich ujęciach z gracją podąża, bawi się spec od świateł na
zmianę przygaszając i rozświetlając scenę, a wyobraźnia scenarzysty i reżysera w
jednym wciąż dostarcza nowych wizualnych podniet. Nie spodziewałem się, iż taki
będzie kolejny krok obiecującego i już w sporym stopniu spełnionego młodego
reżysera. Rozbił po raz drugi bank idąc po ryzykownej linii. Odważnie, ale kto
nie ryzykuje ten szampana podobno nie pije. :) Zresztą czego do tej pory
Chazelle nie dotknie to wszystko w złoto zamienia, zatem umówmy się - o jakim
ja tu ryzyku piszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz