Liczę, że to jednak nie ostatni patrol tej zasłużonej załogi i w przyszłości jeszcze szanse będę miał, by w nowych kawałkach szalonego Dave'a wycie usłyszeć. To tytułem wstępu i nadziei jaką w sercu noszę odnośnie długowieczności Monster Magnet. A co nam Panowie tym razem na bazie kwasu i rocka upichcili, natychmiast śpieszę donieść! Ano w wielkim skrócie można by rzec typowy zestaw smaków, raz odjechanych, z bogatym akompaniamentem transowych odjazdów, tak długo rozwijanych by wszelki potencjał prostych motywów wykorzystać - doprawiony bogatymi gitarowymi aranżacjami w solóweczkowych formach. Innym razem zaś, jak w przypadku Mindless One czy Hallelujah, toporne bicia perkusji stanowią fantastyczny podkład do fantazyjnych orbitujących wokół zapętlonej gry Boba Pantelli, ekspresyjnych wokaliz i gitarowego zgiełku w finale. Jednak najbardziej ekstraktywną częścią najnowszej produkcji legendy są numery opierające się na kilku zaledwie skromnych akordac idealnie wręcz wypełniających przestrzeń wraz z mruczącym głosem Wyndorfa - Paradise, The Duke (of Supernature), czy zamykający wersję podstawową albumu Stay Tuned. W całościowym obliczu moim zdaniem daje to kawał kapitalnej muzy, garściami czerpiącej z początkowego etapu działalności formacji i mam tu bardziej na myśli ducha narkotycznej podróży, niż bezpośrednich zapędów w kierunku zwykłego, bezrefleksyjnego kopiowania. Ja nie jestem zwolennikiem tych często niezrozumiałych dla mnie kwaśnych odlotów, a Last Patrol wkręcił mnie w swą atmosferę bardzo intensywnie. Zatem jeżeli taka jego skuteczność, pomiędzy nutami powykręcanymi w pewnego rodzaju odlocie wplątane zostały klasyczne zagrywki znane i firmowane przez Monster Magnet już od Dopes to Infinity, a z takim rozmachem przy okazji Powertrip charakterem przebojowych aranżacji wprowadzających ekipę Wyndorfa do mainstreamu. Jest w tym krążku pewna trudno definiowalna aura jakiej pomimo doskonałych kompozycji brakowało na Mastermind. Nie podnosząc jednako ręki na album sprzed trzech lat, bo to zwyczajnie równie mocna pozycja w dyskografii Magnet była. Jednocześnie poprzez ten tajemniczy pierwiastek zawarty w ostatnim patrolu wyższość jednak krążka który tematem moich dzisiejszych przemyśleń ogłaszam. Do teraz jeszcze nie zidentyfikowałem składnika różnicę czyniącego - czyżby to kwestia alchemii była?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz