Co ona mu zrobiła! Gdzie biedaka zapędziła! :) Mężczyzna ze swej dominującej samczej roli wytrącony, dzięki sprytnym gierkom, zgrabnym żonglowaniu błyskotliwą inteligencją i seksowną perwersją, tak sprawnie w kozi róg zapędzony. Wszystko w plastycznym anturażu scenicznych dekoracji, wyśmienitej gry światła (postać Vandy genialnie rozświetlona) oraz dzięki sugestywnej kreacji Emmanuelle Seigner i przekonującej roli partnera. Minimalizm tu ojcem sukcesu, sprowadzony do roli nadrzędnej, jednak paradoksalnie w swojej prostocie osiągający perspektywę znacznie większą od rozbuchanych spektakularnych realizacji. Przewagą treść na wielu płaszczyznach symboliczna, dająca szerokie pole do interpretacyjnych manewrów, przedstawiona za pomocą detalicznych ornamentów, niuansów w obrębie gestów czy mimiki. Takie oczywiste teatralne chwyty precyzyjnie ręką mistrza kierowane finalnie z pasjonującą dramą dają szansę się skonfrontować. Zatarta granica pomiędzy odgrywaniem ról w sztuce, a rzeczywistymi reakcjami na aktualne dynamiczne bodźce teatr interpretacji w świat psychologii jednostki wtłacza. To jak wchłanianie aktora w rolę, tak głęboko, że postać kreowana władzę nad jego osobowością przejmuje, a impulsem do tego przepoczwarzenia własne głęboko skrywane potrzeby, nieprzepracowane lęki czy podświadome tęsknoty. Ja tą manipulacją w obrębie ludzkiej natury i reżyserskimi manewrami zostałem skutecznie omamiony, już od samego wstępu kiedy ujęcie deszczowej alei tak malowniczo w klimat wprowadza. Dalej już nie było mowy o rozczarowaniu, bo głębokie od lat oddanie twórczości Polańskiego nie pozwala by tej specyficznej aury jego produkcji nie docenić. Tym tropem w świat kolejnej materializacji wyobrażeń mistrza zostałem zassany i wiem, że cyklicznie z Wenus w futrze będę się jeszcze spotykał, bo to obraz do wielokrotnego odkrywania - niewątpliwie!
P.S. Nie wiem czy to tylko moje przekonanie, ale coś w tym jest, że rolę Vandy małżonka Polańskiego odgrywa, a jej partnerem aktor fizycznie tak bardzo bliźniaczy do niego samego. :) Czyżby taka sugestia odnośnie relacji tej rzeczywistej pary kochanków, a może taka prywatna pikanteria do życia osobistego za pomocą pracy zawodowej wprowadzona. :) To tylko takie luźne moje uwagi. :)
P.S. Nie wiem czy to tylko moje przekonanie, ale coś w tym jest, że rolę Vandy małżonka Polańskiego odgrywa, a jej partnerem aktor fizycznie tak bardzo bliźniaczy do niego samego. :) Czyżby taka sugestia odnośnie relacji tej rzeczywistej pary kochanków, a może taka prywatna pikanteria do życia osobistego za pomocą pracy zawodowej wprowadzona. :) To tylko takie luźne moje uwagi. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz