Rozłam
w Entombed stał się ostatnio faktem i z tej współczesnej perspektywy spojrzeć
spróbuje na Morning Star. To już trzynaście lat minęło, co takie niewiarygodne
się zdaje, kiedy to po nowym otwarciu w karierze za pomocą Uprising uzyskanym,
ekipa szwedzkiej legendy za ciosem poszła i w przeciągu roku następcę tego
zacnego krążka wydała. Już na starcie takim apokaliptycznym gromem w postaci Chief Rebel Angel pieprznęli,
że z pozycji rażonego jego siłą na kolejne mocarne uderzenia się
przygotowywałem. I intuicja mnie nie zawiodła, bo kontynuacja w żadnym stopniu
pozbawiona energii otwieracza nie była. Kolejno odlicz, I for an Eye z
niezmordowanie motorycznym riffem i rozkosznymi wiosła wywijasami, Bringer of Light z jakby recytowanym przez
L.G. tekstem - w połowie akustyka zwiewną manierą ozdobiony, Ensemble of the
Restless z poszarpaną, gwałtowną strukturą, szaleńczą wręcz eksploatacją gardła
wokalisty, odrobinę eksperymentalny Out of Heaven – nawiązujący po trosze do zawartości niezaakceptowanego Same Difference. I dalej Young Man Nihilist wzbudzony
aroganckim piskiem gitarowego jadu, skoczny Year One Now, manifest w postaci
Fractures, When It Hits Home co jakby z garażowej próby się wyłania,
pięknie pasażem harmonii urozmaicony, sztandarową szorstką solówką podbity City
of Ghosts grany na punkową, a może bardziej klasycznie deathową modłę w About to
Die się przeobrażający. Tym sposobem opisując jak mniemam dosyć wyraziście charakter
poszczególnych numerów do zamykającego Mental Twin dobrnąłem. On w marszowym
tempie efektem przetaczającego się walca drogowego finalnego aktu rozgniecenia
mojej wrażliwości dokonuje. To swoisty nakaz przyjęcia bezwzględnej
dominacji Entombed w niszy deathrollowej. Ja już swoją dusze dawno zaprzedałem
i tylko zastanawiam się od lat, Uprising czy Morning Star bardziej doskonałe i
nadal decyzji podjąć nie potrafię. Może właśnie chwila nadeszła by ich równość
wobec siebie przyjąć i oznajmić wyraźnie, że to chyba jeden z najlepszych tandemów,
jakie w brutalnej muzie zaistniały. Wyborne albumy i powód by odważnie wszelkim
radykalnym zwolennikom jedynie tej pierwotnej twarzy Entombed wyartykułować –
jak bardzo się mylicie, jak wiele tracicie, geniuszu Uprising i Morning Star
nie zauważając!
P.S.
Ty uważny czytelniku pewną niekonsekwencje w tym tekście myślę dostrzegłeś, że
z perspektywy dzisiejszego rozłamu być miało! Co byś miał poczucie satysfakcji,
a ja konsekwencji w działaniu – z bieżącego punktu widzenia nie są w żadnej
osobowej konfiguracji czy pod jakimkolwiek kombinowanym szyldem już zrzucić z
piedestału wyżej wymienionych albumów. :) Już takimi nie powrócą! :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz