czwartek, 27 marca 2014

Wałęsa. Człowiek z nadziei (2013) - Andrzej Wajda




Brak dyscypliny czy żelaznej konsekwencji rządzi, gdy forma obrazu niestabilna, a obok wyśmienitej roli Agnieszki Grochowskiej i nieco przerysowanej aczkolwiek warsztatowo świetnej kreacji Więckiewicza, zupełnie amatorsko kanciaste role epizodyczne się pojawiają. Dodatkowo kompletnie nieudolnie sklejone fragmenty archiwalne o dokumentacyjnej wartości z tymi fabularnymi dość rozczarowujące wrażenie pozostawiają. Nie chce się wierzyć, że dzisiejsza technika sprawniej nie jest w stanie obrobić współcześnie nakręconych zdjęć, by w naturalny sposób archiwalia przypominały. Ktoś tu zawalił, ktoś tu tego nie dopilnował! Czepiam się może szczegółów, jednakowoż one całkowicie odbiór obrazu zakłócają i w moim subiektywnym przekonaniu ogromnie wartość estetyczną obniżają. Forma nawiązująca w oczywisty sposób do Człowieka z marmuru i Człowieka z żelaza w tym przypadku zmontowana w nieprzekonujący sposób, a próba oddania buntowniczych nastrojów za pomocą punk-rockowych standardów z epoki zupełnie nienaturalna. Kiedy to już myślałem, że teledysk tego pana z jamajskim zacięciem tak prostacko promujący produkcje szczytem braku wyczucia atmosfery ówczesnej walki, ta próba bycia na siłę przez pryzmat muzyki rebelianckim niemal tego żenującego poziomu sięgnęła. Sporo oczywiście po Człowieku z nadziei oczekując, rozczarowany w dużym stopniu jestem, jednakże ocena finalna jednoznacznie negatywna być nie może, gdyż pośród kilku wpadek ewidentnych sporo Wajdzie też się udało. Podstawą ewolucja osobowości Wałęsy co kapitalnie w charakterystycznej manierze słownej widoczne. Kiedy to skromny robotnik przerażony okolicznościami stopniowo trybunem ludowym się staje, a jego pewność siebie i samoocena gwałtownie rośnie, by wartości optymalne arogancko zanotować, irytując tak okrutnie. Brak samokrytyki barierą w poprawnych stosunkach z ludźmi, jednakowoż ta nader uparta konsekwencja działania i nie do złamania przekonanie o własnej szczytnej misji (religia tu swoje piętno odcisnęła w przekonaniu o mojżeszowej naturze) rolę niebagatelną w walce z aparatem państwowym odegrała. Gdyby nie ona kto wie w jak ciemnej dupie realnego socjalizmu dzisiaj byśmy tkwili. Był Wałęsa, a za nim tysiące mniej lub bardziej anonimowych bohaterów. On wyszedł na czoło lub na nie został wypchnięty chwałę zbierał, ale i przed cięgami się nie uchylał. Nie będę zatem jak to modne w ujadających środowiskach Wałęsy ganił, bo nie podlega dyskusji, że rola jego w kluczowym przesileniu istotna, sama postać kontrowersyjna, bez względu na detale – nadal zasłużenie ikoniczna. Zadajcie sobie proszę pytanie – ilu z was tak uczciwie byłoby stać w tych trudnych okolicznościach na takie zaangażowanie? Las rąk zapewne, odsetek obietnic zrealizowanych gdyby co marny. Mniejsza z tym, czas podsumować, bo już pewnie podkurwieni czytać przestali, a ci co zdanie podobne posiedli w racjach utwierdzeni. Nie zostałem z fotela wyrwany, porażony czy emocje moje nie były poddane większemu natężeniu podniety. Stąd w atmosferze wzajemnego zrozumienia stwierdzę, że takie wyidealizowane spojrzenie pewnie zobaczyłem, niemal hollywoodzką produkcję w polskich realiach umieszczoną, a że ja żadnym spiskowcem, czy teoretykiem spiskowej maniery spojrzenia na rzeczywistość nie jestem dlatego też pomijam wiele wątków. Nie moją rolą oceniać historyczne zawiłości, czy wrzucać trzy grosze do relacji rodzinnych Wałęsy. Są rzeczy nieweryfikowalne i są osobiste od których nam wara i kropka!

P.S. W tym miejscu kilka gorzkich słów prawdy jeszcze musi się pojawić, a odnoszą się one do osoby reżysera, którego dorobek imponujący, a kilka tytułów kanonem rodzimego kina. Z całym ogromnym szacunkiem dla Pana Wajdy nie potrafię odrzucić przekonania, że wiek  mistrza robi już swoje. :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj