Brak
dyscypliny czy żelaznej konsekwencji rządzi, gdy forma obrazu niestabilna, a
obok wyśmienitej roli Agnieszki Grochowskiej i nieco przerysowanej aczkolwiek warsztatowo
świetnej kreacji Więckiewicza, zupełnie amatorsko kanciaste role epizodyczne się
pojawiają. Dodatkowo kompletnie nieudolnie sklejone fragmenty archiwalne o
dokumentacyjnej wartości z tymi fabularnymi dość rozczarowujące wrażenie pozostawiają. Nie
chce się wierzyć, że dzisiejsza technika sprawniej nie jest w stanie obrobić
współcześnie nakręconych zdjęć, by w naturalny sposób archiwalia przypominały.
Ktoś tu zawalił, ktoś tu tego nie dopilnował! Czepiam się może szczegółów,
jednakowoż one całkowicie odbiór obrazu zakłócają i w moim subiektywnym przekonaniu
ogromnie wartość estetyczną obniżają. Forma nawiązująca w oczywisty
sposób do Człowieka z marmuru i Człowieka z żelaza w tym przypadku zmontowana w
nieprzekonujący sposób, a próba oddania buntowniczych nastrojów za pomocą
punk-rockowych standardów z epoki zupełnie nienaturalna. Kiedy to już myślałem,
że teledysk tego pana z jamajskim zacięciem tak prostacko promujący produkcje szczytem
braku wyczucia atmosfery ówczesnej walki, ta próba bycia na siłę przez pryzmat
muzyki rebelianckim niemal tego żenującego poziomu sięgnęła. Sporo oczywiście
po Człowieku z nadziei oczekując, rozczarowany w dużym stopniu jestem, jednakże
ocena finalna jednoznacznie negatywna być nie może, gdyż pośród kilku wpadek ewidentnych sporo
Wajdzie też się udało. Podstawą ewolucja osobowości Wałęsy co kapitalnie w
charakterystycznej manierze słownej widoczne. Kiedy to skromny robotnik przerażony okolicznościami stopniowo trybunem ludowym się staje, a jego pewność
siebie i samoocena gwałtownie rośnie, by wartości optymalne arogancko zanotować,
irytując tak okrutnie. Brak samokrytyki barierą w poprawnych stosunkach z
ludźmi, jednakowoż ta nader uparta konsekwencja działania i nie do złamania
przekonanie o własnej szczytnej misji (religia tu swoje piętno odcisnęła w
przekonaniu o mojżeszowej naturze) rolę niebagatelną w walce z aparatem
państwowym odegrała. Gdyby nie ona kto wie w jak ciemnej dupie realnego
socjalizmu dzisiaj byśmy tkwili. Był Wałęsa, a za nim tysiące mniej lub
bardziej anonimowych bohaterów. On wyszedł na czoło lub na nie został
wypchnięty chwałę zbierał, ale i przed cięgami się nie uchylał. Nie będę
zatem jak to modne w ujadających środowiskach Wałęsy ganił, bo nie podlega
dyskusji, że rola jego w kluczowym przesileniu istotna, sama postać
kontrowersyjna, bez względu na detale – nadal zasłużenie ikoniczna. Zadajcie sobie proszę
pytanie – ilu z was tak uczciwie byłoby stać w tych trudnych okolicznościach na
takie zaangażowanie? Las rąk zapewne, odsetek obietnic zrealizowanych gdyby co marny. Mniejsza z tym, czas podsumować, bo już pewnie podkurwieni czytać
przestali, a ci co zdanie podobne posiedli w racjach utwierdzeni. Nie zostałem
z fotela wyrwany, porażony czy emocje moje nie były poddane większemu natężeniu
podniety. Stąd w atmosferze wzajemnego zrozumienia stwierdzę, że takie
wyidealizowane spojrzenie pewnie zobaczyłem, niemal hollywoodzką produkcję w
polskich realiach umieszczoną, a że ja żadnym spiskowcem, czy teoretykiem
spiskowej maniery spojrzenia na rzeczywistość nie jestem dlatego też pomijam
wiele wątków. Nie moją rolą oceniać historyczne zawiłości, czy wrzucać trzy
grosze do relacji rodzinnych Wałęsy. Są rzeczy nieweryfikowalne i są osobiste od których nam wara i kropka!
P.S.
W tym miejscu kilka gorzkich słów prawdy jeszcze musi się pojawić, a odnoszą
się one do osoby reżysera, którego dorobek imponujący, a kilka tytułów kanonem rodzimego
kina. Z całym ogromnym szacunkiem dla Pana Wajdy nie potrafię odrzucić
przekonania, że wiek mistrza robi już
swoje. :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz