Trochę
nie w pełni pochlebnych opinii w stosunku do tej produkcji Davida Finchera w
środowisku krytyków się przewinęło. Kręcili nosami, nader intelektualny wyraz twarzy symulowali i używając określeń, których znaczenie rozpoznane dopiero po użyciu słownika zbyt hollywoodzko rozrywkowy charakter produkcji wytykali. Przesadzam? :) Mnie jednak jako osoby dalekiej od zawodowej,
a przez to profesjonalnej percepcji materii kinowej reżyser nie zawiódł i
przekazał do smakowania produkt bardzo sprawnie zrealizowany. Zupełnie nie
rozumiem narzekań na jakość, bo w mojej ocenie to świetnie skrojone, bardzo
klasyczne w formie kino z techniczną stroną bez najmniejszej skazy. Taki
kryminał z przede wszystkim wybornie wykreowanym klimatem i z wyczuciem eksploatowanym nośnym tematem. Bo co tu ukrywać, że sprawa tajemniczego Zodiaca
to materiał niezwykle interesujący. Historia mordercy, który przez lata
bezskutecznie poszukiwany do rangi bohatera popkultury niemal awansował
przyciąga zainteresowanie, a szereg postaci związanych z jego tropieniem równie
ciekawych przez pryzmat psychologicznych kryteriów. I tutaj do głosu aktorskie
rzemiosło pierwszorzędnych gwiazd dochodzi. One w osobach Jake’a Gyllenhaala, Marka Ruffalo, Roberta
Downeya Jr czy Eliasa Koteasa oraz Johna C. Lyncha fantastyczną robotę wykonują i wraz z ciekawie urozmaicającymi kontakt z obrazem ujęciami satysfakcję przynoszą. Oglądałem
już kilkukrotnie i zawsze z przyjemnością patrzę na zmagania obsesją
kierowanego rysownika, zmęczonego bezradnością policjanta i ekscentrycznego dziennikarza z
medialnym show wokół bezwzględnego zabójcy rozkręconym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz