Dla równowagi, po kilku stosunkowo nowych, lecz
niemiłosiernie szablonowych biografiach, w stronę absolutnej klasyki gatunku
się skierowałem. Może i Julie Taymore nieco ułatwione zadanie miała, bo osoba Fridy Kahlo dość wyraźnie kliszom się wymyka. Jednako znam też przypadki, kiedy
postać oryginalna była, a obraz o niej nudził ogromnie. W tym konkretnym
przypadku idealna korelacja pomiędzy wyjątkowością bohatera, a formą opowieści
o nim zachodzi. Czuć w produkcji kobiecą rękę i widać, że to za reżyserię odpowiada
płeć żeńska, bo zakładam, że męskie spojrzenie na materię byłoby pozbawione tak
intensywnego eterycznego uroku i magnetyzmu oraz na zmysły wzrokowe oddziaływania. Nie ma też takiej możliwości, by mężczyzna potrafił równie sugestywnie i trafnie oddać osobowość nietuzinkowej
kobiety. Żony sławnego męża, wybijającej się na niepodległość emancypantki, twardej babki, która poniekąd na własne życzenie załamania nerwowe
przechodziła, bo była wyrozumiała lub nawet naiwna, a jej uczucie i fascynacja
kochankiem na zbyt wiele mu pozwalały. W duchu własnych przekonań, filozofii,
ideałów i utopijnej ideologii kierującej ją w sposobie myślenia ku nowym prądom i trzymającej zarazem podświadomie w ryzach tradycji. Taki był z niej
oryginał, że machnęła mocny alkohol prosto z butelki i jednocześnie
zmysłowością czarowała - chwytała los w swoje ręce, za bary się z życiem brała, ale i wrażliwość emocjonalna ciepłą i rodzinną kobietą ją czyniła. Podziw ogólny wzbudzała, bo talent posiadała niezwykły, inteligencję nieprzeciętną, poczucie humoru wyrafinowane i charyzmę
ujmującą, która pasją otoczenie zarażała. Kobieca empatia i warsztat aktorski Salmy Hayek pozwoliły, by Frida w oczach Julie Taymore przekonująco jako
bohaterka swoich czasów zaistniała. Niestety jako postać tragiczna, bo życie
przecież jej nie oszczędzało, próby charakteru wielokrotne jej fundując,
skazując na ból fizyczny i częstokroć psychiczny w wymiarze egzystencjalnym.
Każde doświadczenie odbijało się bezpośrednio na jej sztuce, a dzięki pracy osób
zaangażowanych w produkcję tego filmowego rarytasu mogłem poznać choć we
fragmentach plastyczny i duchowy wymiar jej artystycznych dokonań. Za pośrednictwem
ciekawych animacji, dosłownie wkroczyć choć na chwilę w świat sztuki
awangardowej. Ja człowiek, który akurat o malarstwie w ujęciu praktycznym wie
niewiele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz