Awers ojciec, rewers syn - tak, może zbyt dosłownie odczytałem przesłanie filmu Borysa Lankosza i chociaż można to zrobić na kilku poziomach i zapewne wielokierunkowe spekulacje snuć, gdyż treść pełna symboliki. To jednak esencja interpretacji sprowadza się do konfrontacji dwóch stron tego samego medalu. Może to być inteligencja w postaci przedwojennej elity współistniejąca na nowych zasadach z klasą robotniczą, awansującą do roli dyktatury z zewnątrz sterowanej. Jak i śmiało (jak widać) można powiązać temat
potraktowany z wytrawnym poczuciem humoru, z nutką groteski i surrealizmu w
założeniach z ciekawym głosem w sprawie aborcji i zbrodni popełnianej w obliczu presji. To właśnie największy atut obrazu Lankosza, że z przenikliwością całe skomplikowane spektrum zależności w rzeczywistości Polski Ludowej ukazuje i nie zawęża jego obrazu, by proste wnioski sugerować, a wręcz poszerza panoramę i otwiera możliwości analizy poprzez metafory. W
kluczowych wyśmienitych rolach przede wszystkim kobiety (chociaż epizod Woronowicza to przecież majstersztyk) Anna Polony, Krystyna Janda i oczywiście
idealnie obsadzona Agata Buzek. Jako szara myszka, której romantyczny sen się
materializuje i tak jak znienacka nadzieję i szczęście przynosi, tak równie
szybko pod ścianą stawia. Kapitalnie ducha czasów nieco teatralna forma oddaje, nawiązując do
stylistyki sprzed lat nie wyłącznie za
pomocą wplecionych kilku archiwalnych zdjęć w czarno-białą konwencję obrazu, ale właśnie także poprzez sugestywnie zarysowane okoliczności społeczno-politycznych czasu stalinizmu oraz wykorzystania jako przeciwwagi nawiązań do hollywoodzkiego kina noir. Z Dorocińskim jako peerelowskim amantem i wyśmienitą warstwą muzyczną - jazzowymi klimatami, z trąbką akcentującą i
podkręcającą napięcie, ale i zastrzyk melancholii zapewniającą. To w skrócie
wysokiej jakości, błyskotliwa i wymagająca czarna komedia, zasłużenie swego czasu nagradzana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz