Mocno ilustracyjna z
początku, zmontowana z dokumentalnych zdjęć kronika wydarzeń, która
zaprowadziła wpierw Josepha Ratzingera, później Jorge Mario Bergoglio na tron
Piotrowy. Oko w oko stają, zniechęcony reformator i zmęczony konserwatysta,
więc znaczące różnice w poglądach muszą być wyraziście wyeksponowane, a że
obydwaj to świetnie wykształceni myśliciele, to elokwentna wymiana zdań robi
wrażenie i co najistotniejsze nawet przez moment (jest też poczucie humoru)
nie nudzi. Okazuje się też, że film Fernando Meirellesa nie jest jak się
obawiałem wyłącznie przegadaną twarzą w twarz filozoficzną dysputą, bo w
międzyczasie pojawiają się liczne retrospekcje, które sugestywnie naświetlają
przynajmniej kilka kontrowersyjnych kwestii związanych z życiem przede wszystkim
obecnego papieża – obrazy z czasów rządów wojskowej junty, niezwykle sugestywne
kadry w tym wątku porażają i mówią o nim jako o człowieku bardzo wiele.
Warsztat reżysera, scenariusz, praca operatora i muzyka? Wszystko najwyższy
level! Doświadczenie i artyzm Meirellesa, wybornie rozpisany i zaaranżowany
skrypt autorstwa (od The Theory of Everything już rozpoznawanego) Anthony'ego
McCartena, piękne z rozmachem uchwycone kadry i nerwowa praca kamery dzierżonej
w rękach Césara Charlone - podkreślająca
ogromny ładunek emocjonalny inscenizowanego dialogu. Wielka jest więc siła
oddziaływania efektu pracy twórców, w tym oczywiście znakomitego duetu
aktorskiego tak łudząco przypominającego nawet fizycznie rzeczywiste postacie.
Myślę i dzięki wielu efektywnym detalom i za sprawą wymowy całości twierdzę,
że to wielkie dzieło, które zapisze się na lata w grupowej pamięci miłośników
dojrzałego wartościowego kina. Nawet jeśli się nie zapisze, to z pewnością
zmieni percepcję wielu radykałów, tych widzących w Kościele wyłącznie zło. A
nawet jeśli nie zmieni to zmiękczy chociaż na moment ich serca, bo trudno
będąc człowiekiem i widząc człowieka obnażonego nie poczuć krztyny zrozumienia czy źdźbła wyrozumiałości. Wszystko jest przecież we współczesnym świecie maksymalnie
skomplikowane, a oblicze instytucji Kościoła i ludzie kościoła nie są tutaj
wyjątkiem. Ogólnie, to nareszcie wyważony film o Stolicy Apostolskiej i Ojcu
Świętym. W zasadzie to nie pamiętam, który inny film w tym temacie obejrzałem
do końca. Ten obejrzałem ze wzruszeniem, a trudno by było nazwać mnie fanem tej
budzącej ogromne emocje organizacji.
P.S. Jest też druga
strona tego medalu. Ciekawa koncepcja, zrównoważona perspektywa i intelektualna
wartość to jedno, a drugie? Drugie to irytujące wrażenie, że Panowie sobie w
komfortowych warunkach bizantyjskiego przepychu nawijają i jak w rzeczywistości
nic ponad teoretycznego pierd*** z tego nie wynika. Staruszkowie w śmiesznych
czapeczkach (jeszcze bardziej zabawnych od tych pelerynek) mielą kolejne
powiązane zależnościami tematy: celibat-homoseksualizm-pedofilia,
zachłanność-malwersacje-bezkarność, łgarstwo-hipokryzja-cynizm, jak i
przynajmniej teoretycznie sól tej posługi, czyli tutaj fragmentarycznie tylko
dogmaty i mogą to wszystko co spłodzą, odpowiednio efektownie rzecz jasna
zredagowane zawrzeć w kolejnych encyklikach, które żadnego przełożenia praktycznego
nie mają, bo kościół to w zasadzie niereformowalni twardogłowi - a na pewno
radykalnie konserwatywny jest trzon jego wiernych. Nie mogę uciec przed
przekonaniem, że to filozoficzno-socjologiczno-psychologiczne gawędziarstwo
staruszków, posiadających wiedzę i doświadczenie, a w praktyce też władze, ale
niestety jak się okazuje taką, która nie jest w stanie klasycznie obłudnej
mentalności przeważającej grupy doktrynalnie zje***** zmienić. Poplotą sobie bez mocnego alkoholu
to, co na każdych imieninach co bardziej krewcy wujkowie, gestykulując obficie
do znudzenia przerabiają. I tyle - rzekłbym wprost i ch**!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz