Lądowanie na
tajemniczym Zielonym Księżycu rozpoczyna survivalową walkę o przetrwanie. Walkę bardzo treściwą, bowiem pozbawioną spektakularnie podrasowanych banałów. Już na
starcie sama scenografia i cała kompleksowa oprawa wizualna mnie zauroczyła.
Bez pomocy tanich chwytów speców od CGI ona przygotowana, stawiająca wyłącznie na esencje akcji i
klimat. Cholernie mi się podobał ten "perspektywiczny" steampunk, te współistnienie
analogowo-cyfrowe, gdzie maszyny i akcesoria nie połyskują, tylko widać w ich
stanie zużycie i swego rodzaju DIY. Ale w sumie akcja nie jest osadzona w przestrzeni
kosmicznej, więc nie potrzeba było wielkich nakładów finansowych na produkcję i w
tym kluczową dekoracje, bowiem lokacje przyrodnicze były naturalne i tylko odrobinę filtrami
podrasowane. Stąd to przygodowe science fiction za minimalne pieniądze
nakręcone, było takie maksymalnie soczyste w kontakcie. Z całkiem ciekawą fabuła,
dobrze klejoną psychologią postaw i to, co już wyżej podkreśliłem naprawdę
urzekającym obrazem - chociaż bez żadnych cudów na kiju w kwestii operatorskiej
czy tła muzycznego (tylko melodia z "wałka" była inna :)). Ponadto
emocji Perspektywa nie skąpiła, a nawet wzruszyć jej się udało i co istotne zwyczajnie mocno zaangażowała.
Ja przynajmniej jestem więcej niż usatysfakcjonowany, że film tak mało głośny
posiadał tak wiele walorów tkwiących nie tylko w oprawie graficznej przygotowanych z dużym poczuciem ejtisowego komiksowego smaku posterów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz