Z jednej strony bardzo
przyjemne wizualnie (scenografia, barwy) nawiązanie do żelaznego klasyka w
postaci Okna na podwórze, a i sama historia to hitchcockowska tradycja pełną
gębą. Ale z drugiej to nie każdy ma to suspensowe coś i nie wszyscy potrafią
tak jak Alfred, więc jest to w pewnym sensie rzucanie się na zbyt głęboką wodę,
lub wprost wydłubywanie sobie części piór albo też podcinanie skrzydeł przed
ekstremalnie wymagającym lotem. Joe Wright pierwszym lepszym reżyserem na pewno
nie jest, ma dokonania, obnosi się jakimiś zasłużenie zdobytymi branżowymi
statuetkami, ale powtarzam że Hitchcock był jeden, a potem może po drodze byli mu
nawet kinowi twórcy w fachu dorównujący ale w czasach kiedy magia kina nie
zależała tak bezpośrednio od technologicznej maestrii obrazowej, jak i pewnie
wówczas mniej się od całej produkcyjnej otoczki wymagało. Dzisiaj kino jest już
zupełnie inne, mimo unowocześniania/komplikowania teatralna maniera jest w nim jednak pożądana i stylistyka taka
posiada wielu zwolenników (mam na myśli także siebie), ale żeby zrobić doskonałą
interpretację powieści osadzoną w czterech kątach mieszkania, to trzeba mieć coś więcej niż doskonałą ekipę od światła. Należy posiadać (wbrew może pozorom) wszystko to co drzewiej się liczyło, czyli spory potencjał w
samym scenariuszu, dalej genialnych aktorów i w końcu czuć doskonale specyfikę
takiego wyzwania. Piszę tak nie mając jakichś większych uwag do roboty
gwiazdorskiego sztabu (Amy Adams, Julianne Moore, Gary Oldman, Jennifer Jason Leigh) pod
kierownictwem Joe Wrighta, ale po to by dać jasno do zrozumienia, że poddając się czarowi nazwisk i wizualnemu, nie należy
od Kobiety w oknie oczekiwać nazbyt wiele. Bo jeśli człowiek na starcie nastawi się na
dzieło to się sromotnie rozczaruje, a jak spodziewać raczy mniej, otrzyma w zamian całkiem niezłą rozrywkę z tajemniczą zagadką oraz miłym dla oka operatorskim zamysłem w praktykę
zamienionym i po wszystkim zamiast wyrywać się z oczywistością że Hitchcock zrobiłby
to lepiej, z przyjemnością stwierdzi iż spędził bardzo udany wieczór z
netflixową produkcją. Innymi słowy życzę dość pokrętnie trochę więcej niż tylko
trochę wyrozumiałości. :)
P.S. Jak w tytule filmu widnieje kobieta, to Netflix czuje się zobowiązany by „uatrakcyjnić” odbiór żeńskim lektorem, przepraszam lektorką. A idź pan z tym w ch!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz