niedziela, 6 czerwca 2021

The Quill - Earthrise (2021)

 


Kilka dni temu wrzuciłem wspominkową refleksję związaną ogólnie z The Quill, szczególnie zaś z krążkiem Voodoo Caravan i niech mnie kule biją jeśli podświadomość czy inny czort nie zachęcił mnie do tego działania. Bowiem żałując że losy szwedzkich retro grajków nie potoczyły się tak jak lata temu sobie życzyłem, nie wiedziałem że do ich składu powrócił właśnie uwielbiany przeze mnie Magnus Ekwall i The Quill nagrali w tym składzie nowy krążek. O jakżeż się cieszę, że pod pływem wspominek sprawdziłem co tam w obozie The Quill słychać i ku własnemu mega zaskoczeniu wychwyciłem info o nowym albumie w starym składzie. Rzucona w kąt fascynacja (albumy bez Magnusa olałem, bowiem głos jego następcy to nie było to i tyle) na nowo odżyła, gdyż Earthrise okazał się krążkiem tak samo mocno zakorzenionym w najlepszej hard rockowej tradycji, jak i świeżo ową tradycję w okolicznościach początku trzeciej dekady XXI wieku umieszczający. Bez rzecz jasna żadnych kontrowersyjnych pomysłów na aranżację, za to z kapitalnym zmysłem zaprzęgania spranych schematów do budowania wciąż emocjonującej nuty. Nuty dla wszystkich dziadów kochających hard rocka w stonerowym brzmieniu, z doskonałym wokalistą i świetnymi po prostu numerami o chwytliwej mocy w żywiołowym wykonaniu. Nowa płyta to żadna akcja zasługująca na ołtarzyk, ale akcja w tej sytuacji fajniutka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj