sobota, 12 czerwca 2021

Legends of the Fall / Wichry namiętności (1994) - Edward Zwick

 


Lata osiemdziesiąte i siłą rozpędu także kolejna dekada, to był czas monumentalnych produkcji. Czas dopracowanych w każdym calu epickich obrazów z gwiazdorską obsadą, a Wichry namiętności idealnie się w ten pięknie rozkwitły trend wpasowały. Nawet jeśli ktoś nazwie je rozbudowanym ale jednak tylko melodramatem, to nie ma co obrażać się, wstydzić że taka formuła kinowa mnie wówczas kupiła, bo jedno po wielokrotnych seansach nadal w nim tkwi i wciąż to przy okazji powrotu do tytułu czuję. To wielkie emocje na wielu poziomach i o uniwersalnym charakterze, które nie pozwalają widzowi oderwać wzroku od ekranu. Jeśli dodać cała plejadę ówczesnych i większości do dzisiaj święcących triumfy aktorów oraz klasyczną oprawę muzyczną podkreślającą malownicze pejzaże, to mamy do czynienia z obrazem ponadczasowym, który bez odrobiny przesady można określić mianem wielkiej kinowej klasyki. Historia dwupokoleniowej rodziny Ludlowów, a w tle doskonale opisane czasy schyłkowego dzikiego zachodu, kiedy rdzenni mieszkańcy północnej Ameryki zostali już podbici i w większości w swojej plemiennej tradycji potraktowani jako rodzaj zniewolonej egzotyki, a o udział Jankesów w I Wojnie Światowej upomniała się Europa. Te konteksty znakomicie do roli współprzyczyny zachowań bohaterów zostały wpisane, wpływając znacząco na relacje trzech braci i ich ojca, dodając już do pierwotnych różnic charakterów i ambicjonalnej rywalizacji dodatkowy pierwiastek konfrontacyjny. Jednak najbardziej gorąco robi się wówczas, gdy w ich wspólnym życiu pojawia się piękna kobieta i rodzą się te najsilniejsze namiętności. Wtedy do głosu dochodzi wszystko to co powoduje, że Hopkins, Pitt i Quinn bez odrobiny przesady mogą być nazywani gigantami dużego ekranu. Aktorski koncert, komplementów co niemiara. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj