poniedziałek, 21 października 2024

Napad (2024) - Michał Gazda

 

Polski Netflix przedstawia i spora od razu popularność osiągnięta, czyli zapewne bym zignorował, salwując się ucieczką, gdyby nie konkretna rekomendacja trafiła mnie w pysk prosto. Stadna podnieta to nie moja bajka, ale co innego odpowiednia polecajka – zatem zaintrygowany zameldowałem się przed telewizorem ostatniej niedzieli wieczorem. Nie żałuję decyzji, mimo że Napad z pozoru wygląda jak jeden z tych w towarzystwie omawianych rodzimych seriali. Z taką formułą mi się kojarzy, a ja lekko na nią uczulony już jestem. Tylko że to takie odczucie złudne, gdyż im dalej w las tejże ponurej i do bólu autentycznej opowieści, to w sumie między innymi przez uwydatniony mroczno-tajemniczy podkład muzyczny ustawicznie towarzyszący oraz manierę czerpiącą ze wzorców kina przełomu ustrojowego, czuć jakby to kino właśnie z tamtych wprost czasów, te trzy dekady temu nakręcone było. Fakt, bardziej dopieszczone, warsztatowo z nieco większym rozmachem technicznym, ale realizmem użytych środków całkiem blisko sąsiadujące. Dobrze od strony scenografii i rekwizytów wygląda - zorganizowali producenci przecież taką bodajżę Temprę w pierwszej scenie, a dalej rządowe Lancie, Mesia 190 i te wszystkie Poldki, a nawet atrybut wiejskiej przedsiębiorczości czyli Tarpana. Atmosfera brutalnej transformacji wywleczona na wierzch wyraziście została, więc kłują w oczy zapewne nieznające okoliczności pokolenie wszystkie te bazarowe surowizny z przymierzaniem spodni na kartonie, wypożyczalniami VHS-ów - ogólną siną brzydotą otoczenia i ludzkich istnień zmęczonych udręką rozczarowania brutalnym kapitalizmem, wciąż w peerelowskiej skórze. Jestem pod wrażeniem tak samo mocno pracy stylistycznej jak i zawartości treści w treści, bo historia opowiedziana została bardzo sprawnie i co najważniejsze z głębią. Z dobrze opisanymi postaciami, ich motywacjami, dramatyczną przeszłością i z przyszłością jak na owe czasy pod dużym znakiem zapytania. To naprawdę jest pod względem analizy sytuacji i ludzkich losów kronikarskiego zacięcia na bardzo wysokim poziomie wiarygodności robota i tym samym może pobudzać skojarzenia z takim Długiem Krauzego, gdy mowa też o anomijnej najtsiowej gangsterce. Naturalnie zdecydowanie nie tak młody Lubaszenko poza tym całkiem spoczko, a ta sugestyjka z promowanymi w wypożyczalni video Pasikowskiego Psami, a nawet nawiązanie do nich przez pryzmat roli starego Lubaszenki bardzo ok. Olaf to tu też ubek, tylko dla odmiany z niższego rozdania, lub z mniejszymi plecami, więc niezweryfikowany. Fachowiec jak się patrzy, stary doświadczony pies z intuicją, z kontaktami i w teorii w szczwanym planie rozstawiających piony po szachownicy, kolejną szansą na nowe zawodowe życie w branży, po zmianie optyki politycznej. Jednak aktorsko zjadają go tak Wiktoria Gorodeckaja, jakby żywcem z epoki wycięta oraz Jędrzej Hycnar - wcielający się koncertowo w postać niejednoznaczną. Nie powiem żebym nie był rozentuzjazmowany, bo to nie było takie na bieżąco się w naszym grajdołku pojawiające znakomite kryminalno-społeczne kino z mocnymi emocjami.

P.S.1. Tak sobie jeszcze nie pierwszy raz jako stary dziad wspominając najtisy kminie, że ja jako nastoletni smarkacz nic tak naprawdę o kontekstach tego co mnie ówcześnie otaczało nie wiedziałem. Dorastałem już fartownie w czasach wolnej Polski, lecz poniekąd szczęśliwie lub pechowo byłem wciąż za dziecinny by mieć świadomość, że to najlepszy moment był by coś bogatego ugrać dla siebie, bądź błyskawicznie skończyć z nogami do przodu, gdybym akurat czuł zew powabnego ryzykownego biznesu. Domniemam więc, iż Napad to nie tylko bardzo rasowy kryminał, ale też okazała przypowieść z morałem.

P.S.2. Na koniec w filmwebowej zakładce, gdzie o Napadzie zawodowa krytyka się wypowiada doczytałem - między innymi cytuję że: "chaotyczne narracyjnie, pozoranckie, nie dość ociosane, pełne deklaracji bez pokrycia na ekranie i niestety, cokolwiek asekuracyjne." Zatem sam już nie wiem - sami sobie zdecydujcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj