środa, 30 października 2024

Better Lovers - Highly Irresponsible (2024)

 

Nie sposób było rozpocząć tekstu tego od stwierdzenia, iż czego Puciato nie dotknie, wszystko w złoto zamienia. Bez różnicy, czy sam z osobistego nadania jest kierownikiem zamieszania na solowych albumach, czy to zostaje zaproszony przez innego z dorobkiem muzyka do współpracy (casus z Jerrym Cantrellem), bądź tworzy swoisty all stars band z innymi gwiazdami (Killer Be Killed), tudzież dobiera sobie partnerów według klucza znajomości sceny o jakiej nie mógłbym wcześniej go podejrzewać (The Black Queen) i teraz dodatkowo dołączając do grupy instrumentalistów, którzy bez jego pomocy mogli być określani jako zespół porządny jedynie, a teraz stali się ekipą wspólnie i jako indywidua zdecydowanie nieprzeciętną. Debiut długogrający Puciato wspomaganego muzykami Every Time I Die wisiał w powietrzu już od znacznego czasu, a wcześniej aby sprawdzić być może odzew i pochwalić się pierwszymi efektami współpracy wypuścili czteroutworowe ZNAKOMITE mini i ja pod jego urokiem tak zacierałem łapki z radości, jak z ogromną niecierpliwością czekałem na więcej. Zastanawiałem się w międzyczasie jedynie przez chwilę, czy jakość longa będzie tak samo wysoka jak materiału o powstaniu nowego ansamblu wszem i wobec informującego, bowiem strategia przyjęta promocyjna była taka, że co jakiś czas w przestrzeni internetowej pojawiał się kolejny singiel obrazkiem równie ZNAKOMITYM jak nuta ubogacony, więc niepokój zamienił się szybko w pewność, a finalna produkcja zatytułowana celnie i prowokująco Highly Irresponsible kompletnie nie zaskoczyła. Wiedziałem bowiem co zawiera w istotnym stopniu, a te numery które zanim album ujrzał światło dzienne były jeszcze tajemnicą, w żaden sposób nie zaniżyły oceny oczywiście ZNAKOMITEJ. Jedno co mnie odrobinę rozczarowało, to plastyczna oprawa okładki, która jest fajna, ale mini mogło pochwalić pomysłem jeszcze fajniejszym, stąd można zrozumieć skąd u mnie niedosyt, gdy spodziewałem się być może jeszcze lepiej, w sensie ciekawiej. Gdyby jednak szukać jeszcze dziury w całym, to ja życzyłbym sobie aby Highly Irresponsible trwało nieco dłużej, a że jak sami twórcy mi ilość dobra ograniczyli, to ja pragnąc więcej słucham sobie płyty długogrającej i tej krótszej w jednym ciągu i kompletnie nie odczuwam abym sztucznie je sklejał. Oba wydawnictwa działają jakby w naturalnej synergii, tak jak chemia w ekipie Better Lovers to coś czego życzyłbym wielu i myślę że wielu chciałoby aby taka w ich składzie była. Bez chemii nie byłoby przecież tak genialnie spreparowanych aranży, melodyjnych harmonii przechodzących we wściekły atak gitarowej młócy i na odwrót, kiedy pod powierzchnią agresji i pozornego chaosu idealnie wszystko cyka, niczym w najlepszym mechanizmie zegarmistrzowskim. Dzięki temu nikt nie może oskarżac Better Lovers o produkowanie li tylko hałasu. Hałasu dla utrzymania balansu i zdobywania fanów mniej brutalnie sprofilowanych - hałasu kontrastowanego przebojowymi jak cholera refrenami czy chwytliwymi instrumentalnymi frazami. Better Lovers absolutnie nie grając niczego stylistycznie nowego, jednocześnie grają poniekąd w lidze niekoniecznie zawsze udanie uciekającej od traktowanej mało śmiertelnie poważnie etykiety metal core'owej, więc aby napisać że są ZNAKOMICI, musze mieć pewność, iż w ich autorskim postrzeganiu gatunku nie ma grama tandety, a jest prawdziwie artystyczna sztuka - wyłącznie kapitalne czucie formy, biegłość instrumentalna oraz uwaga skupiona tak na brzemieniu całości, jak dopieszczaniu detali. Uważam że Puciato po zawieszeniu czy zakończeniu działalności The Dillinger Escape Plan próbował bardzo udanie różnych ścieżek, ale chyba dopiero teraz znalazł drogę która może mu zastąpić to za czym zatęsknił po ucichnięciu Dillingera. Tym samym dał mi też rewelacyjnego metal core'a z matematycznymi niemal podziałami rytmicznymi, jak być może odebrał nadzieję, iż Dillinger jeszcze kiedyś coś nagra wraz z nim na swoje konto.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj