Rozrywka przednia, aczkolwiek na pół gwizdka stylizowana pod najlepsze wzorce groteskowej czarnej komedii brytyjskiej i nie da się również nie odczuć w segmencie wizualnym ingerencji tańszych zamienników pieczołowitego odtwarzania realistycznej scenografii. Rzecz jasna posiada swój urok wizualny i nie trudno mi zrozumieć skąd taka strategiczna decyzja producencko-realizacyjna kiedy zapewne gro funduszy pochłonęła mocna obsada, która drogą swoją zasłużyła na gromkie oklaski i dobrą finansową zapłatę, bowiem to co wyczyniają tutaj gwiazdy brytyjskie, to samo urzekająco-porywające. Potrójny niejako atak pokoleniowy, czyli najmłodsza Buckley, starsza Coleman i najstarszy, a ostatnio juz na całego obsadzany w rolach dziadkowych, nie tak przecież jeszcze mega wiekowo zaawansowany Spall oraz ci mniej znani, lecz na szacunek zapracowujący z obsady dalszej lub jeszcze dalszej - do nagrodzenia. Aktorstwo koncertowe i dialogi w dechę, z po ch**u słownictwem Panny Edith na czele! W fabule zaś zderzenie światów i tym samym iskry krzesane, ale iskry kapitalnie zaaranżowane w filmowej fabule - "historii bliższej prawdy niż wam się (he he) wydaje". Zasadniczo w śmiesznej formule, takiej co ją oglądając można boki zrywać, ale z poważnego dramatu sercem, bądź może dramat z sercem wprawnej intelektualnie komedii. W niej/nich między innymi angielskie konwenanse i wszędobylska hipokryzja, której niewiele swobody potrzeba aby rozkwitała i zakażała zdrowe potencjalnie dusze. Typowe toksyczne relacje w świecie konserwatywnych egocentryków, gdzie społeczne role i dostosowywanie się za wszelką cenę do wymagań obarczone cierpieniem bez słówka uskarżania. Ponadto stereotypowe oceny, często i gęsto skrywającego wstydliwe mroczne tajemnice otoczenia, zatem ludzie gadają, plotą, a jak im bezceremonialnie prawdę w twarz to piekło masz biedny szczery naiwniaku zgotowane. Jak cię widzą tak cię piszą - strzeż się więc jak ognia bycia sobą! Nie zawsze twój los w rękach tych co prawdziwą przyzwoitość przedłożą nad własny interes, a uczciwość, bezpośredniość i śmiech nieskrępowany nie zawsze wyzwoli z więzienia lęku przed oceną i własnego zdania posiadania ryzykiem. Dobre kino to było - może z za ładnym happy endem, ale błysk merytoryczny miało i o tym kto najwięcej diabła za skórą trzyma i nosi, uroczo mi przypominało. :)
P.S. Jak to Zdzisek Beksiński małżonce Zosi tłumaczył, a ja w miarę trafnie te słowa przytaczam - nauka podkreśla, że każdemu odczuciu wystarczająco silnemu towarzyszy kontr uczucie o podobnej sile. Czyli...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz