sobota, 5 października 2024

Dangerous Liaisons / Niebezpieczne związki (1988) - Stephen Frears

 

Nie mówmy w przypadku Niebezpiecznych związków o obsadzie, mówmy o obsadzisku, gdyż to było mega aktorsko sprofilowane w szerokim zakresie gwiazd zarówno uznanych (już markowych) i gwiazdek, które dopiero zaczynały błyszczeć. Jednako kiedy Uma Thurman i Keanu Reeves poprawnie ale obiecująco, tak Glenn Close w roli zblazowanej, podłej i mściwej, przepudrowanej markizy wypada kapitalnie i Michelle Pfeiffer jako słabowita Madame Marie de Tourvel przekonująco (poniekąd będąc matrycą dla roli Hrabiny Elleny Olenskiej), to Malkovich jawi się w formie ekstremalnie wybitnej. On tu Kawalerem godnym najwyższych odznaczeń, Panem ekranu od początku do końca zaiste i aż zakrawające na kpinę pozostaje niedopatrzenie, że bez oscarowej nominacji, gdy nawet w konfrontacji z Hoffmanem (Rain Man) miałby wówczas myślę szanse realne. Na podstawie sztuki/powieści autorstwa kogoś o skomplikowanym brzmieniu nazwiska i imienia, scenariusz Christopher Hampton przygotował (wcześniej przenosząc pierwowzór literacki na deski teatralne), a za reżyserie odpowiedzialny został najczęściej fachowy, jednak dość zachowawczy Steven Frears. Z tej współpracy powstał wręcz zjawiskowy, po angielsku wyartykułowany obraz o francuskiej bodaj XVIII-wiecznej arystokracji, czyli o towarzystwie znudzonym, które z braku bardziej pożytecznego zajęcia na całego knuje intrygi, by pilnować własnych interesów - pozycji i majątku, a najlepiej zaspokajać własne ambicje przez podłe łóżkowe kombinacje. Innymi słowy to historia gwałtów uznanych za działania konieczne oraz historia wyrafinowanej manipulacji zakończonej nieco paradoksalnym tragicznym happy endem w postaci dla jednej kanalii upadku, honoru całkowitej utraty, a dla drugiej spowiedzi i chyba nawet rozgrzeszenia. Z przesłaniem bodajże, iż zło dobrem zwyciężaj - pychę miłością pokonuj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj