Długo, bo aż siedem lat kazał Tom Ford czekać na swój drugi film. Może i dobrze, bo oczywiście rozsądniej być cierpliwym i uzyskać wyborny efekt, niż się spieszyć czy przedkładać finalnie ilość nad jakość, bez odpowiednio precyzyjnej staranności. Nie znam przypadku kiedy reżyser robi do kilku produkcji w roku, ewentualnie na przestrzeni dwóch, trzech lat zarzuca widza własną pracą i wciąż za każdym razem równie intensywnie fascynuje. Nie jestem w stanie przywołać przykładu twórcy podważającego tą tezę - ktoś pomoże? Tom Ford odnajdując się zawodowo nie tylko w filmie, mógł sobie pozwolić na komfort budowania napięcia powiązanego z wyczekiwaniem masy urzeczonych poprzednim dziełem na jego kolejny ruch w branży kinowej. Jednak gdy już pierwsze, obszerniejsze informacje związane ze Zwierzętami nocy do publiczności dotarły, wiadomo było, że z czymś wyjątkowym kolejny raz będzie miał każdy admirator jego talentu do czynienia. Dziękuję zatem Fordowi za tą uzasadnioną zwłokę i efekt finalny bez najmniejszych oporów w moim przekonaniu nazywany dziełem. Podkreślę pokornie zachwyt nad każdym detalem, choć minimalizując długość tekstu nie wymienię ich wszystkich - tym najdrobniejszym czy bardziej kluczowym elementem składowym wirtuozerskiej symfonii muzyki, obrazu i scenariusza. To jest bez wątpienia majstersztyk, sztuka na którą czeka się latami, a później przeżywa emocjonalnie i uparcie analizuje jej przesłanie i znaczenie. Niezwykły dar posiada ten, kto potrafi w artystycznej poświacie ukazać złożoność ludzkiej psychiki i dokonując takiego uwrażliwionego wglądu w istotę rzeczy nie zatracić kontroli, nie przekroczyć granic pretensjonalności czy emfazy. Odpowiednio dobierając środki stylistyczne przeniknąć do osobowości widza, jego intelektualnego potencjału, duchowej i estetycznej emocjonalności, by zaangażować na poziomie wyższym li tylko rozrywkowy. Żonglując zręcznie konwencjami nie zagubić się w korzystaniu z inspiracji, tylko własny oryginalny szlif konglomeratowi zjawisk i procesów nadać. W wytrawnych proporcjach scalić napięcie, którego źródłem wewnętrzne przeżycia bohaterów z surową mocą brutalności w znaczeniu dosłownym. Opowiedzieć równolegle płynnie i klarownie nawet trzy historie i zahipnotyzować na dwie godziny całkowicie odrywając od świata zewnętrznego, doprowadzając człowieka do współistnienia z opowieścią i klimatem wokół niej budowanym. Poziom napięcia ustawicznie podnosić i niepokój zasiewać korzystając z genialnych tematów muzycznych oraz fascynować każdą postacią dramatu z osobna, jakby one absolutnie odrębnymi wszechświatami były. Bazując rzecz jasna na mistrzowskich umiejętnościach starannie dobranych aktorów, bo przecież Nocturnal Animals nie byłby aż tak ekscytującym doświadczeniem, gdyby nie zjawiskowe role Amy Adams, Jake'a Gyllenhaala, Michaela Shannona czy Aarona Taylora-Johnsona. Nie byłby nim także gdyby Tom Ford nie zainspirował zespołu gwiazd do najwyższego wysiłku i nie potrafił wydobyć pełnego ich potencjału. Wtedy to rzecz jasna Tom Ford nie byłby prawdziwym mistrzem filmowej maestrii!
P.S. Nie ma w tekście słowa o samej fabule, bo absolutnie nie chcę nikomu odbierać prawa i przyjemności z zaskoczenia i odkrywania jej na własny sposób. Zadam tylko pytanie parafrazując główną bohaterkę - masz czasem człowieku wrażenie, że twoje życie poszło w zupełnie innym kierunku niż chciałeś? Postaw je sobie i pamiętaj poza tym, że nie da się uniknąć odpowiedzialności za własne decyzje. Czasu nie cofniesz bo on nieubłaganie upływa. Tik tak tik tak tik tak!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz