Próbował Ryszard Bugajski pokazać skomplikowane życiorysy kształtowane i jednocześnie intensywnie hartowane w trudnych czasach i uzyskać głęboki wgląd psychologiczny w osobowość postaci przez pryzmat ideologii i religii. Jednak pomimo tak silnego naporu doktryn, spojrzał na nie przede wszystkim z poziomu zwykłego człowieczeństwa. Jeżeli dobrze zrozumiałem ideę, to dał reżyser między innymi do zrozumienia, że człowiek z natury nie jest bestią, a staje się nią w określonych okolicznościach, kiedy zagubienie i pustka życiowa zmusza do szukania jego sensu zbyt łapczywie - w panice. To fascynujący temat i czuć podczas seansu, że obraz został doskonale przemyślany, by uświadomić widzowi jego wielopoziomowy charakter. Niestety jako całość, szczególnie warsztatowo jest nierówny, gdyż kluczowa scena rozmowy Stefana Wyszyńskiego (wyborny Marek Kalita) z Julią Brystygierową wznosi się zdecydowanie ponad poziom reszty, ratując jednocześnie jego finalną ocenę i obnażając wszelkie niedostatki reszty. Proszę mnie jednak zbyt opacznie nie zrozumieć, bo wszystko to, co prowadzi do spotkania z Prymasem jest ważne z punktu widzenia istoty fabuły i dzięki między innymi roli Janusza Gajosa, częstokroć poniżej wysokich standardów nie schodzi. Mam tylko na myśli fakt, że ten fragment zawiera w sobie całą esencję emocji i tylko w niej Maria Mamona aktorsko w pełni przekonuje. Gdyby może ograniczyć wątki, ewentualnie poprowadzić je nieco inaczej całość nabrałaby bardziej zwartego charakteru, a zdecydowane poczucie obcowania z teatralną atmosferą działałoby na korzyść produkcji.
P.S. Na marginesie taka oto jeszcze refleksja się nasuwa. Parafrazując słowa oprawczyni - oni wszyscy byli wrogami, trzeba było ich wyeliminować, by zbudować nowy, lepszy świat. Trudno nie zauważyć, zachowując odpowiednie proporcje, że dziś spotykamy się z podobnie ideologicznym tworzeniem filozofii państwa czy nawet narodu. To smutne i przede wszystkim cholernie niebezpieczne, szczególnie dostrzegając w tym procederze rolę Kościoła. W czasach komunizmu był bohaterem demokracji, dzisiaj może być jej ostatecznym katem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz