Bennett Miller to bezdyskusyjnie jeden z
najbardziej oryginalnych fenomenów ostatnich lat w amerykańskim biznesie filmowym, a jego
fabularny debiut, to obraz którego z pewnością nie powstydziliby się najbardziej
utytułowani twórcy ambitnego i sugestywnego kina. Miller biorąc na tapetę
postać Trumana Capote i ukazując go z perspektywy prac nad jedną z jego
najgłośniejszych powieści postawił przed sobą zadanie wymagające, gdyż
skomplikowana osobowość autora Śniadania u Tiffany’ego nie pozwalała na łatwe skorzystanie
z istniejących szablonów biograficznej czy też quasi biograficznej produkcji.
Na szczęście Miller posiada warsztat i talent ogromny zatem fascynująca i
kontrowersyjna postać Trumana Capote nie została przyobleczona w banalną
manierę, a wręcz przeciwnie każdy kadr jest doskonale przemyślany, forma wyrafinowana, a
treść intrygująca. Film zniewala i pomimo, że jego dość monotonna konstrukcja
nie zapewnia wysokiego tempa, to dosadnego stężenia uniesień nie skąpi. Zasługa
tkwi rzecz jasna także w odpowiednim dobraniu aktorskich indywidualności, gdzie
oczywiście prym wiedzie nieodżałowany Philip Seymour Hoffman, a kroku dotrzymują
mu Catherine Keener, Chris Cooper czy Clifton Collins Jr. To dzięki współpracy warsztatowej perfekcji i głębokiemu, wnikliwemu
psychologicznemu wglądowi w charakter bohatera na ekranie obserwuje się z zachwytem,
detalicznie odtworzoną specyficzną manierę literata, podaną w sposób naturalny bez niepotrzebnego
przeszarżowania. Niewielu jest reżyserów, którzy z taką pieczołowitością i sugestywnością wymownie malują obrazem i ciszą. Mozolnie z
podskórnym napięciem, bez fajerwerków, a mimo tego człowiek pazury zagryza
obserwując rozwój wypadków i zostaje zahipnotyzowany wewnętrznym światem
bohaterów, psychologią postaci i artystyczno-intelektualnym sznytem. Tutaj imponuje obrazowe ukazanie konfrontacji zmanierowanej wielkomiejskiej bohemy z praktycznym
obliczem ludzi prowincji. Relacja z więźniem, przestraszonym konsekwencjami, zimnym
oprawcą stosującym szantaż emocjonalny i seksualne podteksty, by przed
nieuchronną karą się obronić. Z jednocześnie w domyśle stawianymi przez
Millera pytaniami - kto tu kogo zwodzi, kogo
potrzeba jest zaspokajana, kto kogo próbuje wykorzystać - kto na tej relacji finalnie
zyskuje? To doskonałe kino, któremu niewiele brakuje do miana dzieła wybitnego.
P.S. Wystarczyło poczekać kilka lat, a Bennett Miller udoskonalił swoją autorską formułę i nakręcił Foxcatchera. Może niekoniecznie w pełni docenione, dla mnie osobiście jednak bez najmniejszych wątpliwości nieszablonowe, wyjątkowe dzieło!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz