O segregacji rasowej w kraju wolności
i praw obywatelskich, czyli inaczej pod latarnią może akurat nie najciemniej,
ale z obszarami wstydliwego półmroku. W typowym ciepłym, trochę lukrem oblanym
amerykańskim stylu, z dialogami niczym
natchnione przemowy, innym razem wzruszającymi romantycznymi wyznaniami. O
życiu niby na marginesie, a jednak w dostatku i poczuciu bezpieczeństwa. Bez nawet
odrobiny wstrząsającego dramatyzmu, za to lekko, łatwo i niemal w stu
procentach przyjemnie. Przewidywalnie i schematycznie w tak dużym stopniu, że czułem się niemal
jak wróżka lub co najmniej osoba zapoznana wcześniej ze scenariuszem. Jednak
mimo do bólu poprawnej, ugrzecznionej według wzoru formuły, to efektownie zagrana, oparta na autentycznych wydarzeniach wartościowa historia. O trzech dziarskich i upartych czarnoskórych kobitkach, które w amerykańskim programie kosmicznym swego czasu
odegrały niebagatelną rolę. Zasłużona laurka dla genialnych umysłów przyobleczonych w
nieodpowiedni kolor skóry, jakby nieomylny ale czasami odrobinę rozkojarzony stworzyciel opakowania dla
wybitnych rozumów pomylił. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz