To
było sprawozdanie, relacja z autentycznych wydarzeń – z minuty na minutę, z
godziny na godzinę. Wpierw krótkie zapoznanie z postaciami, za chwile sam
kluczowy zamach, ludzka tragedia i śledztwo w pełnej krasie, często nieudolności. W
początkowej fazie rodzaj fabularyzowanego dokumentu, a dalej już w konwencji
czystego kina akcji. Peter Berg to przecież specjalista od wykorzystywania
historii opartych na prawdziwych zdarzeniach i przyznaję, że po raz kolejny
robi to solidnie z rzemieślniczym podejściem. Niby nie ma się do czego przyczepić,
ale też takie kino w jego wykonaniu nie porywa pomimo dramatycznego materiału.
Oczywiście jest w tych produkcjach coś, co łapie za serducho, szczególnie gdy sięga
się do wykorzystania na końcu prawdziwych twarzy tych, którzy życie stracili.
Wtedy człowiek sobie uświadamia, że to coś więcej niż tylko filmowa historia, to rodzaj hołdu złożonego ofiarom bezsensownej przemocy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz