środa, 17 października 2018

Love & Mercy (2014) - Bill Pohlad




Bardzo psychodeliczny film o bardzo słonecznym boys bandzie. Bardzo smutny film o autorze bardzo wesołej muzyki. Żaden to tribute movie dla popowych klasyków ze słonecznej Kalifornii, tylko rasowy dramat psychologiczny, któremu do poziomu gatunkowego dzieła trochę więcej niż nieco brakuje, ale który mnie przynajmniej zaskoczył bardzo pozytywnie. Dramatyczne losy wrażliwego i utalentowanego muzyka tutaj podstawą fabuły, ciemne strony życia w świecie popkultury. Osobnika postawionego za sprawą niewyobrażalnego sukcesu na świeczniku i funkcjonującego z problemami natury psychicznej, pośród całej masy różnorakich pasożytów żerujących na jego naiwności i słabościach. Całkiem zgrabnie zrealizowana i świetnie zagrana historia życia Briana Wilsona, najsławniejszego z rodzeństwa tworzącego swego czasu super popularny band The Beach Boys. Jak się dzięki opisywanemu obrazowi okazuje, kompozytora wybitnego, lecz poprzez rodzaj wykonywanej muzyki i jej typowo rozrywkowy charakter zaszufladkowanego jako muzyk mało ambitny. Niby człowieka zawodowo zrealizowanego, a tak rzeczywiście to niewolnika potwornego sukcesu, bez szans na wyrzucenie z siebie poprzez artystyczną działalność tego, co tak naprawdę mu w duszy grało, bowiem to co w rzeczywistości grało kokosów by nie przynosiło. Choroba psychiczna konsekwencją tego zaduszenia prawdziwej pasji na rzecz sprecyzowanych wymagań, plus funkcjonowanie w uzależnieniu od silniejszych osobowości, będąc karmionym psychotropami i utrzymywanym w świecie schizofrenicznych urojeń. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj