wtorek, 18 grudnia 2018

Roma (2018) - Alfonso Cuarón




Spostrzegając jedynie przez pryzmat oceny profesjonalnych krytyków oczekiwałem bardzo wiele, natomiast gdyby wokół Romy nie było tak głośno, zapewne trzymając się wyłącznie mojej własnej (okrojonej istotnie) oceny filmów Alfonso Cuaróna, to zakładałbym że będzie to kino na wysokim poziomie warsztatowym i z dużymi ambicjami artystycznymi, lecz bez tej trudno definiowalnej cechy nadrzędnej, która by mnie mogła sprowokować do ogromnego zachwytu. Nie podlega żadnej dyskusji fakt, iż pod względem artystycznej formy stawiającej najsilniejszy nacisk na obraz jest to dzieło wybitne, a poetyka zastosowanej metody operatorskiej robi wielkie wrażenie. Technika ekspozycji wizualnej wykorzystująca fenomenalnie płynne i obszerne ujęcia powoduje, iż z pozoru zwyczajna historia nabiera zupełnie wyjątkowego charakteru, pozwalając widzowi na głębokie przeżywanie dramatycznych wydarzeń rozgrywającej się jakby w tle tej kroniki codzienności. Cuarón opowiadając w pierwszym planie o życiu bohaterki będącej kimś więcej niż tylko pomocą domową, w zasadzie dzieli się osobistą biografią rodzinną, opisując w dalszym planie zarówno swoje dzieciństwo we wstrząsanym krwawymi zamieszkami Meksyku lat siedemdziesiątych oraz subtelnie malując portret prawdziwej miłości i bezinteresownego oddania. Intymność stanowi o sile emocjonalnej filmu - przeżywanie w milczeniu losów postaci oraz wyeksponowany powolną wycofaną narracją czas na kontemplację wizualnych detali. Roma to taki rodzaj z jednej strony zaangażowanego, a z drugiej neutralnego narracyjnie komentarza, który w zasadzie każdy widz musi sobie samodzielnie wypracować, a pomóc mu w tym powinna całkowicie pozbawiona silnej sugestii interpretacyjnej metoda opisywania rzeczywistości, poprzez nieinwazyjny wgląd w fabularnie określoną rzeczywistość. Tyle że potrzeba tutaj sporej wiedzy odnośnie kontekstu właśnie osobistego życia reżysera (także scenarzysty i operatora w jednym), ale także znajomości społeczno-kulturowego i politycznego oblicza Meksyku sprzed ponad czterdziestu laty, aby posiąść umiejętność zrozumienia treści i dotrzeć do jej istoty. Bez tego jest to działanie pozbawione niezbędnej etiologii, a film przeleci przez ekran, jako długie i  rzecz jasna genialne wizualnie ujęcie życia pewnej grupy ludzi powiązanych więzami nie tylko rodzinnymi. Na co absolutnie nie zasługuje, bowiem jego wartość artystyczna, zaangażowanie emocjonalne oraz historyczne znaczenie w sensie sugestywnej lekcji jest szczególne.

P.S. Jestem przekonany, iż film zostanie jeszcze wielokrotnie nagrodzony, a wiele z mistrzowsko zinterpretowanych scen, w tym ta genialna klamra z przelatującym samolotem przejdzie do historii światowego kina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj