Jeden z najbardziej
kultowych przykładów zabawy w kino made in Coen Brothers. Z doskonałą obsadą,
fantastycznym duetem – świetny jajogłowy John Torturro i genialny diaboliczny John
Goodman. Eklektyczny, wielogatunkowy, wystylizowany produkt wielkiej wyobraźni
i pokrętnego umysłu. W nim czarny humor miesza się groteską, a filozoficzny traktat
z brutalnym moralitetem itd. itp. :) Coenowie to niewątpliwie przekorni,
nieszablonowi i potwornie inteligentni twórcy, których trudno nie podejrzewać o
robienie sobie jaj z domorosłych krytyków. Satyry w ich autorskim wykonaniu
zawsze nastręczają trudności interpretacyjnych, przez co łatwo można wpaść w
pułapkę totalnego pobłądzenia, tudzież odpłynięcia w niezasadny
pseudointelektualizm – pewnie dla uciechy i satysfakcji samych braciszków. Stąd
aby nie prowokować chichotu tych, co wiedzą lepiej i mają ku temu argumenty,
nie będę publicznie obnażał własnych, pewnie lichych merytorycznie refleksji i
w akcie dezercji z pola boju spuszczę zasłonę milczenia w miejscu, w którym
powinienem zasadniczo chwalić się własną błyskotliwością. Nie zaryzykuję, nie strzelę
sobie w stopę czy inne kolano. Wolę mianowicie być posądzony o brak wiary w
swój intelektualny potencjał, niż obśmiany, bo w swej arogancji uznałem, że
wiem o co tak w 100% Coenom chodziło.
P.S. Ta anty recka to
nie jest żart – nakazuje kategoryczny zakaz jej obśmiewania. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz