Nie gustuję na poziomie koneserskim w
francuskim kinie, ani tym klasycznym (zasłużonym oczywiście dla światowej
kinematografii), ani w tym w miarę współczesnym, stąd nie zaskoczyło mnie, iż z
nazwiskiem Audiard premierowo stykam się dopiero przy okazji debiutu
hollywoodzkiego - jak się okazuje twórczo doświadczonego już reżysera. Debiutu
zdecydowanie udanego i to jeszcze w formule gatunkowej, która też stawia przed
reżyserem wiele wyzwań charakterystycznych wyłącznie dla tej przeżywającej
ostatnimi czasy renesans konwencji. Łatwo bowiem w westernowych klimatach
przeszarżować, znaczy dać ponieść się wierzchowcowi lub popaść w szablonowość,
albo dodatkowo jeszcze zanudzić totalnie całą furą wszelkich banałów podawanych
w żenującym uniesieniu. Dlatego też mimo, że absolutnie The Sisters Brothers
nie postawię w pierwszej dziesiątce dzisiejszego spojrzenia na westernową
estetykę, to przez fakt wzbudzającego szacunek zbalansowania istotnych walorów
uznam za produkcję zdecydowanie wartą obejrzenia. Rzecz będąca adaptacją (jak
doczytałem) bestsellera niejakiego Patricka Dewiita, to bardziej niż typowe
epickie kino, intymny portret mentalności ówczesnych mieszkańców dzikiego
zachodu nazywanych z racji wykonywanej profesji rewolwerowcami. Twardych i
bezwzględnych sukinkotów, którzy za nic mieli cudze i też własne życie - póki
oczywiście młodość w ich serduchach kwitła. Kiedy natomiast starość i naturalne
zmęczenie intensywnie tułaczym trybem życia zaczynały dawać się we znaki, ci
nieliczni jeszcze co przeżyli z tęsknotą i po fakcie z sumienia wyrzutami
spoglądali w stronę względnie spokojnego życia na farmie. Taka w skrócie
historia na ekranie się rozgrywa, z dyżurnymi dla gatunku wątkami i motywami, w
zarówno pierwszym jak i drugim planie. Jednak przez fakt na pieczołowitość
realizacyjną i więcej niż poprawne aktorstwo starych wygów w osobach Joaquina
Phoenixa, Johna C. Reilly i Jake’a Gyllenhaala nie nuży, mimo że też i nie
zaskakuje. I chociaż nie jestem też specem od klasyki tradycyjnego westernu, to
znając względnie dużą część ikonicznych filmów o dzikim zachodzie dopiszę
jeszcze, iż The Sisters Brothers trąci spaghetti westernem, czyli w balladowym
tonie żeni dosłowną brutalność z przerysowaniem i melancholijnym klimatem, a
wszystko bezspiesznie z momentami zwiększonego natężenia akcji, kiedy to
sukinkoty błyskawicznie opróżniają bębny swoich coltów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz