Absolutny klasyk w
dorobku reżyserskim Alana Parkera, na podstawie prozy nie byle kogo bo
Williama Whartona. Adaptacja powieści (że tak wprost napiszę nie mając pod ręką bardziej finezyjnego określenia) typowo po „parkerowemu”
nakręcona, czyli mrocznie i przygnębiająco - z brudnym obrazem, z pożałowaniem
intensywnej akcji, ale w zamian z silnymi lecz chłodnymi emocjami w surowym i
pozbawionym nadziei świecie. Antywojenny psychologiczny dramat o pokoleniu
skazanym na niszczącą psychikę egzystencję w koszmarze potwornych wspomnień. Z
dwoma kluczowymi postaciami i z zaskakującą przez pryzmat ich
charakterologicznych dyspozycji głęboką przyjaźnią pomiędzy nimi. Obydwaj udręczeni,
obydwaj z zaburzeniami po traumatycznych doświadczeniach wojennych. „Ptasiek”
po drugiej stronie lustra, w katatonicznym odrętwieniu ukryty w wewnętrznym świecie, bądź też uwolniony
od potwornej rzeczywistości. Columbato zaś z poranioną twarzą niemiłosiernie rozchwiany, grzęznący w emocjonalnym bagnie podczas nieskutecznych prób asymilacji do obecnych realiów, zagubiony w histerycznej walce o przyjaciela i swój własny powrót
do względnej stabilności. Film mocny i wciąż sugestywny, chociaż zbytnio udramatyzowany i znacznie już wyblakły produkcyjnie przez wzgląd na działanie czasu. Obraz z morałem, który niesie ważne wartościowe
przesłanie i udowadnia niestety że Nicolas Cage zazwyczaj nie potrafi grać ról dramatycznych. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz